Myślicie, że 2.3-litrowy EcoBoost pod maską Mustanga wzbudził kontrowersje? Poznajcie elektrycznego SUV-a z emblematem pędzącego konia. Zapowiadany od jakiegoś czasu Mustang Mach-E ujrzał światło dzienne i rozgrzał atmosferę wokół marki Mustang. My trzymamy się jednak faktów - dane, jakimi chwali się Ford wyglądają całkiem obiecująco, a w ofercie będzie dostępna również wersja tylnonapędowa.
Sprawdź także: Ford Mustang Bullitt 5.0 V8 6MT: gwiazda kina akcji we współczesnym wydaniu - TEST, OPINIA, WIDEO
Wygląd nowego auta to rzecz gustu, bez trudu dostrzeżemy tu jednak inspirację zarówno konwencjonalnym Mustangiem, jak i elektrycznymi konkurentami. Bryła auta budzi skojarzenia z Jaguarem I-Pace ale i z Teslą Model Y. Atrapa chłodnicy jest tu zaślepiona i lakierowana w kolorze nadwozia, co od razu zdradza, że samochód jest w 100% elektryczny. Jeśli chodzi o linię dachu to została ona optycznie obniżona dwukolorowymi malowaniem. Tył nawiązuje do "tradycyjnego" Mustanga jeszcze bardziej, bo kształt świateł trudno pomylić z innym autem.
Wnętrze to z kolei zupełnie odejście od tradycji. Nigdy nie byłem miłośnikiem Mustanga, ale w kokpicie Mach-E nie znalazłem ani jednego elementu, który zdradzałby, że auto nosi kultową nazwę. Z przełączników i przycisków zrezygnowano niemal całkowicie, zastępując je gigantycznym ekranem na środku deski rozdzielczej. W odróżnieniu od Tesli Model 3, znajdziemy tu również ekran przed oczami kierowcy, który pełni rolę cyfrowych zegarów. Generalnie, inspiracja Teslą jest tu jednak oczywista i najmocniej wyczuwalna.
Pozostaje trzymać kciuki, by Ford inspirował się Teslą również w kwestii zasięgu i osiągów. Dane, które zdradzili do tej pory amerykanie brzmią całkiem sensownie. Według normy WLTP, Mustang ma przejeżdżać nawet do 600 km na jednym ładowaniu, a osiągi odmiany GT plasują auto mniej więcej na poziomie Jaguara I-Pace. To oznacza przyspieszenie do setki poniżej 5 sekund. Moc ma wynieść 465 KM, a moment obrotowy 830 Nm.
Sprawdź: Ford Mustang Bullitt - 10 ciekawostek, o których nie przeczytasz w folderze reklamowym
Miłą wiadomością jest to, że wersje z jednym silnikiem mają motor umieszczony tam gdzie należy - na tylnej osi. Mocniejsze odmiany wyposażone są w napęd na 4 koła, generowany za pomocą dwóch silników.
Ford Mustang Mach-E będzie z pewnością najbardziej praktycznym Mustangiem wszech czasów. Pomijając już fakt, że zabierze na pokład kierowcę i czterech pasażerów, to będzie miał dwa bagażniki. Ten drugi to oczywiście 100-litrowy schowko-bagażnik na przedniej osi, w którym zastosowano ten sam patent co w nowej Pumie - możliwość jego odsączenia poprzez wyciągnięcie korka i wypuszczenie zalegającej w nim wody. Krótko mówiąc, to bagażnik z funkcją durszlaka. Aha, znamy także pojemność tego "domyślnego" kufra - wyniesie ona 402 litry.
Nowego, elektrycznego Forda będziemy mogli kupić w wersji ze standardowym, lub zwiększonym zasięgiem. Ten pierwszy ma baterię o pojemności 75,7 kWh, a drugi - 98,8 kWh. Maksymalna moc ładowania to aż 150 kW, co powinno pozwolić na doładowanie od 10 do 80 procent pojemności w czasie 38 minut. Jesteście ciekawi, ile trwa ładowanie ze zwykłego, domowego gniazdka? Długo. W godzinę przybędzie nam 14 km zasięgu.
Ciekawe jest to, że w przypadku wersji z większą baterią, zasięg wcale nie musi być gorszy od... spalinowych Mustangów. Te auta nigdy nie były szczególnie ekonomiczne.
Na auto musimy poczekać do przyszłego roku. Nie znamy jeszcze cen, ani daty rozpoczęcia sprzedaży.
Choć samochód budzi kontrowersje, ma jeszcze jedną cechę wspólną z pierwszym Mustangiem z lat 60. W momencie premiery, w 1964 roku segment Pony Carów był modny, popularny i chętnie wybierany ze względów, powiedzmy, lifestyle'owych. To zupełnie tak, jak crossovery w roku 2019.