Amerykanie zawsze cenili sobie wygodę i dobre wyposażenie w swoich autach. Gdy na Żeraniu powstawały FSO Warszawy, w Stanach Zjednoczonych popularny był już tempomat i automatyczna skrzynia biegów, a gdy z taśm FSM zjeżdżał Maluch, Buick Riviera oferował... dotykowy ekran. Nowatorskie na skalę światową rozwiązanie działało mniej więcej tak, jak dzisiejsze ekrany dotykowe, odpowiadając za sterowanie poszczególnymi funkcjami z wykorzystaniem graficznego interfejsu.
Polecany artykuł:
Buick to marka należąca do koncernu General Motors. Siódma generacja Buicka Riviery, która zadebiutowała w 1986 mocno różniła się od poprzednika. Mniej kantów, więcej miękkich linii i krótsze nadwozie zwiastowały spore zmiany w stylistyce modelu. Coupe było pierwszym seryjnie produkowanym autem, w którym zastosowano dotykowy ekran, z którego dało się sterować radiem, klimatyzacją czy nawet ustawiać przypomnienia we wbudowanym kalendarzu. Wśród funkcji systemu była również prosta diagnostyka i bajery takie jak możliwość wyświetlenia wskazań obrotomierza i prędkości.
Po kilku latach produkcji, marka odstąpiła od stosowania imponującego, jak na swoje czasy, rozwiązania. Co było powodem takiej decyzji? Klienci skarżyli się, że... dotykowa obsługa nastręcza trudności podczas jazdy i zbyt mocno odwraca uwagę! Choć czasy, podobnie jak samochody, kompletnie się zmieniły, takie skargi wydają się być zaskakująco aktualne. Choć ekrany dotykowe są dziś całkiem wygodne w użytkowaniu, przenoszenie zbyt wielu funkcji na wyświetlacz potrafi napsuć krwi i zdekoncentrować kierowcę. Wszystko wskazuje jednak na to, że nie powrócimy już do czasów fizycznych przycisków, a ich rolę przejmie sterowanie głosowe.