Najnowsze dzieło Gordona Murraya pod wieloma względami jest mocno spokrewnione z legendarnym McLarenem F1, który swoim debiutem w latach 80. narzucił tempo ówczesnej motoryzacji. Podobieństwo nie powinno nikogo dziwić, bowiem model T.50 to jego duchowy następca. Wystarczy rzucić okiem na kształt nadwozia i drobne detale, tj. klosze reflektorów, nisko opadająca maska i przeszklona kabina z trzema miejscami siedzącymi. Drugą istotną kwestią jest fakt, że obydwa te auta zaprojektował ten sam wybitny inżynier. Blisko 30 lat temu ludzie nie mogli wyjść z podziwu, a jak jest dzisiaj?
Sprawdź: Piorunująco szybki, odchudzony i limitowany. Debiutuje McLaren 765LT - GALERIA
W kabinie GMA T.50 znajdują się trzy miejsca siedzące. To nietypowa liczba, jednak miało być dokładnie tak, jak w modelu F1. Cały osprzęt jest skupiony na środkowym siedzisku, które należy do kierowcy. Dwa pozostałe znajdujące się po bokach to zasadniczo wnęki z oparciami, które może nie zachęcają do siadania, ale zdaniem projektanta są bardzo wygodne. Lusterka boczne to już przeżytek, dlatego Gordon pozbył się ich na dobre. W zamian przy słupkach A znalazły się dwa ekrany, które mają spełniać ich funkcje.
Przeczytaj także: Debiutuje mocno limitowany McLaren Elva. Ten sportowy samochód nie ma szyb ani dachu!
Pod nogami kierowcy o dziwo znalazły się trzy pedały, a to dlatego, że za przenoszenie napędu na tylną oś odpowiada w tym przypadku 6-biegowy manual. Świadczy o tym również wysoki lewarek dźwigni zmiany biegów, obok którego na lewitującym panelu znalazły się przyciski od sterowania szybami, kontrolą trakcji i komputerem pokładowym. Za dość klasyczną, cienką kierownicą kierowca ma do dyspozycji dwa potężne ekrany oraz niezastąpiony i równie duży analogowy prędkościomierz. Po lewicy i prawicy znalazły się natomiast pokrętła i przyciski od sterowania klimatyzacją, siłą oraz kierunkiem nawiewów, a także odmrażania szyby czołowej.
Za plecami pasażerów bije ogromny, 12-cylindrowy, wolnossący silnik benzynowy stworzony przez firmę Cosworth o pojemności 3,9-litra i mocy 663 KM i 467 Nm. maks. momentu obrotowego. Jednostka szybko wkręca się na obroty, a jej górna granica to ponad 12 tys. obr./min. Zważając na fakt, że cała maszyna bez kierowcy waży jedyne 986 kilogramów, czyli mniej niż Mazda MX-5, sprint od 0 do 100 km/h powinien zajmować mniej niż 3 sekundy.
Nie przegap: 5 przełomowych supersamochodów, których już nie kupisz w salonie
Wyprodukowanych zostanie jedynie 100 egzemplarzy. Sprzedane egzemplarze będzie można serwisować w sieci warsztatów zlokalizowanych w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Abu Dhabi oraz Japonii. Nie oznacza to jednak, że klienci w Europie zostaną bez wsparcia. Okazuje się, że klienci z innych rynków będą objęci opieką wykwalifikowanych mechaników, którzy w razie potrzeby wsiądą w samolot i przylecą w dowolne miejsce na ziemi. Każdy wyprodukowany egzemplarz będzie kosztował lekko ponad 3 mln dolarów (ok. 11 170 000 złotych). Pierwsze egzemplarze wyjadą na drogi w 2022 roku.