Przyłapany w Chinach Nissan GT-R to przykład pokręconego, niezrozumiałego tuningu. Japońska "Godzilla" otrzymała multum spoilerów, nakładek, listew i akcesoriów, które wyglądają groteskowo. Jakie modyfikacje widać na zdjęciu wykonanym przez innego kierowcę?
Sprawdź: TEST Nissan GT-R 3.8 V6 R35 Prestige: japoński pogromca niemieckich legend
Przede wszystkim, w oczy rzucają się plastikowe "żaluzje" tylnej szyby. Takie rozwiązanie było modne szczególnie w USA, w latach 70. i 80. Takie rozwiązanie w Nissanie GT-R wygląda co najmniej dziwnie.
Jeden, duży spoiler to za mało. Ten GT-R ma dwa skrzydła, umieszczone jedno pod drugim. Tak dla pewności. Jeszcze niżej mamy dziwne, ślepe wloty powietrza przypominające te z Civica Type R. Zderzak wieńczy dyfuzor z czerwonymi akcentami. Listwy progowe schodzą niemal do ziemi, a widoczny na zdjęciu, lewy przedni róg auta zdradza, że i z przodu nie brakuje odważnych modyfikacji.
Takich egzemplarzy będzie coraz więcej
Nissan GT-R nigdy nie był i nie będzie tanim autem. Nie zmienia to faktu, że robi się coraz bardziej przystępny. Najtańsze, ale bezwypadkowe egzemplarze z początku produkcji można dziś kupić w cenie około 200 000 zł. To mniej niż salonowa cena dobrze wyposażonego Volkswagena Passata z mocnym silnikiem. Na dodatek, większość aut na rynku wtórnym możemy kupić na pełną fakturę VAT - wiele egzemplarzy ma za sobą firmową przeszłość. Jeżdżące przez lata w wypożyczalniach Nissany są wyeksploatowane, ale niedrogie.
Z pewnością znajdą się kupcy, którzy o kosztach serwisu takiego auta pomyślą już po jego zakupie. Jak pokazuje praktyka, gdy auto robi się stosunkowo niedrogie i coraz bardziej dostępne, na drogi wyjeżdża coraz więcej aut po "rasowym" tuningu. Czy wchodzimy w erę "zwieśniaczonych" Nissanów GT-R? Wygląda na to, że to już się dzieje.