W czwartkowy poranek 5 września rozpoczął się dla policjantów sulęcińskiej drogówki bardzo intensywnie. Głównie z powodu kierowcy Toyoty Auris, który na widok policyjnego radiowozu zaczął gwałtownie przyśpieszać. Mundurowi postanowili sprawdzić, jaki był tego dokładny powód i włączyli "koguty".
Sprawdź: Tak skończyła się szaleńcza jazda pod prąd i po pijaku
Kierowca nie reagował i dopuszczał się coraz gorszych wykroczeń. Uciekający mężczyzna swoją bezmyślną jazdą stanowił dla innych uczestników ruchu ogromne zagrożenie, m.in. ścinał zakręty, wyprzedzał na skrzyżowaniach i jechał pod prąd z prędkością przekraczającą 160 km/h.
Na jednym z zakrętów mężczyzna nie opanował pojazdu i wpadł do przydrożnego rowu. Kiedy po przejechaniu kilkuset metrów zorientował się, że mundurowi są tuż za nim, porzucił pojazd i zaczął biec w kierunku lasu. Po krótkim biegu zatrzymał się i udawał, że szuka grzybów. Kiedy policjanci do niego dobiegli, mężczyzna oświadczył, że jest tylko grzybiarzem i nie ma o niczym pojęcia. 24-latek swoje "grzybobranie" zakończył w kajdankach.
Zobacz: Plama oleju doprowadziła do kolizji. Pozorna błahostka może być zabójcza - WIDEO
W trakcie prowadzenia czynności potwierdziły się wszystkie przypuszczenia funkcjonariuszy. Auto, którym poruszał się "grzybiarz", zostało skradzione kilka godzin wcześniej na terenie Niemiec. Samochód należy prawdopodobnie do osoby niepełnosprawnej, ponieważ w bagażniku znajdował się wózek inwalidzki. Nagła reakcja i szybkie podejmowanie decyzji przez sulęcińskie służby pozwoliło odzyskać Toyotę wartą około 80 tys. złotych.
Zatrzymany 24-letni mieszkaniec woj. mazowieckiego oczekuje teraz na czynności procesowe i postawienie zarzutów. Za rażące naruszenie przepisów ruchu drogowego i nieodpowiedzialne zachowanie na drodze, kierowcy zatrzymano prawo jazdy. Natomiast za niezatrzymanie się do kontroli oraz paserstwo grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności.
Zobacz wideo z pościgu