Mieszkańcy Nowego Jorku złożyli w 2020 roku aż 81 000 skarg na zbyt hałaśliwe samochody. Ta imponująca liczba oznacza, że średnio 221 razy dziennie policja odbierała telefon od mieszkańca zdenerwowanego zbyt głośnym układem wydechowym i odgłosami samochodu "pałowanego" do odcinki. Liczba zgłoszeń wzrosła podczas pandemii, co nieszczególnie dziwi, biorąc pod uwagę fakt, że o wiele więcej czasu spędzamy w domowym zaciszu. Z tym, że słowo "zacisze", zdaniem wielu nowojorczyków niespecjalnie tu pasuje. Sytuacja ma się zmienić za sprawą nowych, o wiele wyższych mandatów, na które muszą się przygotować kierowcy zbyt głośnych samochodów.
Polecany artykuł:
Nowa stawka to 1000 dolarów, czyli w przeliczeniu 3970 zł. Kwota znacząco wzrosła, bo wcześniej było to zaledwie 150 dolarów. Zdaniem wielu niewystarczająca kara została więc zaostrzona, bo odbijający się od ścian budynków ryk silników staje się coraz bardziej dotkliwym problemem. Podobne tendencje widać również w innych dużych miastach, na całym świecie. Chęć ograniczenia hałasu wynika przede wszystkim z troski o zdrowie - nie brakuje bowiem dowodów na to, że życie w zbyt głośnym środowisku jest po prostu niezdrowe.
W Polsce również istnieją regulacje, które mają walczyć z nieprzepisowo głośnymi pojazdami. Policjanci podczas kontroli drogowej mogą skierować samochód na dodatkowe badanie techniczne, jeśli uznają, że jego układ wydechowy przekracza dopuszczalne wartości. Ich weryfikacją zajmuje się wówczas stacja kontroli pojazdów, która poddaje samochód lub motocykl dodatkowemu badaniu i ocenia, czy wydawane przez niego dźwięki mieszczą się w granicach przewidzianych przez prawo. Właściciele samochodów z silnikami z zapłonem iskrowym nie mogą legalnie poruszać się pojazdem, który generuje hałas powyżej 93 decybeli. Na nieco więcej pozwolić mogą sobie posiadacze samochodów z napędem wysokoprężnym, w przypadku których emisja dźwięku może sięgać do 96 decybeli.
