Kto pamięta Forda Mustanga Foxbody? Trzecia generacja tego kultowego modelu jest tak brzydka, że aż ma w sobie coś czarującego. No i te rzędowe czwórki pod maską. W sam raz, by wkurzać purystów wieszczących koniec motoryzacji na widok 2.3-litrowego EcoBoosta.
Sprawdź: Zasnął za kierownicą klasycznego Lexusa. Japoński sedan roztrzaskany na drodze ekspresowej
Bo tak się składa, że Mustang w latach 80. miał rzędowe, 4-cylindrowe silniki. Na dodatek doładowane i zdaniem znawców "wysilone". No to jak sprawuje się taki "wysilony" silnik po 34 latach? Notabene, gdyby przepowiednie fanów "prawdziwej motoryzacji" były prawdziwe, taki silnik już dawno powinien wyzionąć ducha.
Ale do rzeczy - gdy Mustang SVO widoczny na nagraniu wyjechał z fabryki, jego motor generował 203 KM i 325 Nm. Całkiem przyzwoite parametry (w zasadzie podobne do 5-litrowego GT). Po 34 latach, hamownia pokazała prawdę, czyli spadek mocy o 14,8 %. Niutonometrów, względem fabrycznych danych... przybyło. Pomiar dał wynik 339 Nm, co sugeruje, że Ford wyjechał z fabryki z małym prezentem w postaci dodatkowego momentu obrotowego, co w przypadku silników doładowanych nie jest takie rzadkie.
To zupełnie dobre rezultaty. Fakt, że Mustang przez lata otrzymał szereg drobnych modyfikacji układu jezdnego i hamulców, sugeruje, że auto nie stało w garażu, a było używane regularnie i zgodnie z przeznaczeniem. Wniosek? Trwałość jednostki napędowej nie zależy bezpośrednio od tego, czy ma ona 4, 6 czy 8 cylindrów i czy jest doładowana, a od jej projektu, jakości wykonania i należytej eksploatacji.