Krzysztof Hołowczyc podjął sądową walkę z policją, a wszystko przez zarzut znacznego przekroczenia prędkości. Sprawa toczy się za zamkniętymi drzwiami. Chodzi o nagranie wykonane przez funkcjonariuszy jadących nieoznakowanym radiowozem. Wideorejestrator uchwycił Nissana GT-R jadącego drogą krajową nr 7 (w okolicach miejscowości Żurominek w gminie Wiśniewo), który miał pędzić dokładnie 204 km/h w terenie niezabudowanym.
Zobacz też: Krzysztof Hołowczyc jeździ Nissanem GT-R: co to za samochód, jaką ma moc - WIDEO
Hołowczyc odpiera policyjne zarzuty podając argumenty, że pomiar został wykonany niewłaściwie. Poza tym uważa, że w tym momencie mógł jechać w granicach około 95-115 km/h. Jak było naprawdę? Temat ten na prośbę gazety "Fakt" zbadał na podstawie nagrania wideo matematyk Andrzej Jankowski.
Jak czytamy w "Fakcie", w momencie gdy Nissan przemknął obok radiowozu, zegar urządzenia rejestrującego pokazywał godzinę 9.21.23. O godzinie 9.22.40 sportowy wóz mija tablicę miejscowości "Żurominek" i zostaje zatrzymany. Z obliczeń wynika, że dystans dokładnie 3,7 km został pokonany przez Hołowczyca w czasie 76 sekund. Po zastosowaniu matematycznego wzoru i podzieleniu drogi przez czas, wynik to 175 km/h.
Z analizy nauczyciela matematyki wynika, że Krzysztof Hołowczyc złamał przepisy, ale raczej nie jechał aż tak szybko, jak twierdzi policja.