Sprawa Hołka, czyli jednego z najbardziej utytułowanych polskich kierowców rajdowych, miała swój początek ponad dwa lata temu. 29 października 2013 roku policjanci patrolujący odcinek krajowej siódemki w okolicach Żurominka w gminie Wiśniewo nagrali czarnego Nissana GTR pędzącego z prędkością przekraczającą dopuszczoną przepisami. Według nich na drodze z ograniczeniem maksymalnej prędkości do 90 km/h, Hołek pędził aż 204 km/h.
Pierwszy krok do uniknięcia mandatu za przekroczenie prędkości
Kierowca zatrzymany przez policjantów odmówił przyjęcia mandatu. Jeśli osoba zatrzymana za popełnienie wykroczenia, w tym przypadku przekroczenia prędkości, ma jakiekolwiek wątpliwości co do legalności sprzętu, czy dokładności pomiaru prędkości, powinna odmówić przyjęcia mandatu i dochodzić swoich praw przed sądem. Od momentu dokonania wykroczenia sąd ma dwa lata na ukaranie kierowcy. Po upływie tego czasu sprawa zostaje umorzona.
Zobacz też: Policja może wrobić każdego, tak jak Krzysztofa Hołowczyca
Sprawa Hołowczyca po raz kolejny stała się głośna, kiedy na początku lipca 2015 roku Sąd Rejonowy w Mławie zawyrokował, że Krzysztof Hołowczyc jest winny przekroczenia prędkości o 71 km/h. Za karę miał zapłacić 4 tysiące złotych grzywny i ponad 2,5 tysiąca złotych kosztów sądowych. Wyrok nie był prawomocny, więc znany rajdowiec mógł złożyć apelację.
Co ciekawe z wyroku nie była zadowolona drogówka, ponieważ biegły określił prędkość na 161 km/h, a według Policji Krzysztof Hołowczyc miał miał pędzić ponad 200 km/h.
Wolne tempo pracy sądów sposobem na uniknięcie mandatu
Sprawa Hołowczyca trafiła do sądu 14 miesięcy po zdarzeniu, pierwszy wyrok zapadł niecałe cztery miesiące przed terminem przedawnienia. Następnie dopiero 30 października 2015 roku do Sądu Okręgowego w Płocku trafiły akta sprawy i apelacja Hołowczyca. Prawomocnego wyroku w tej sprawie jeszcze nie ma, ale ustawowe dwa lata od popełnienia wykroczenia minęły kilka dni temu.
WIDEO - zatrzymanie Krzysztofa Hołowczyca