"Nie czas umierać" to kolejna odsłona przygód agenta 007, którą mieliśmy zobaczyć w kinach lada moment. Niestety, producenci filmu przestraszyli się koronawirusa i związaną z nim pustką w kinach. By zminimalizować ryzyko zawodu i niższych niż zakładane wyników oglądalności, premiera została przełożona. Wygląda na to, że na sceny z niesamowitymi autami musimy poczekać jeszcze kilka miesięcy.
Sprawdź: Samochody Jamesa Bonda. Pamiętasz czym jeździł agent 007? - QUIZ
Miłośnicy motoryzacji przygotowali się już na prawdziwą ucztę. "No time to die" ma obfitować w sceny pościgów, a zagrało w nim wiele interesujących wozów. Na ekranie zobaczymy m.in. nowego Land Rovera Defendera, których podczas filmowania zdecydowanie nie oszczędzano.
Aston Martin ponownie zagra ważną rolę. Kultowy DB5 zostanie także zmodyfikowany w laboratorium Q i uzbrojony w nowe gadżety. Oprócz dobrze znanego DB5, w filmie zagra również klasyczny V8 Vantage, o którym było głośno podczas kręcenia filmu, kilka miesięcy temu. W trailerze, przez krótką chwilę możemy również podziwiać nowy model. DBS Superleggera pojawia się przez kilka sekund. W klipie brakuje jednak Valhalli - zgodnie z zapowiedziami, nadchodzący supersamochód powinien odegrać krótką rolę w filmie.
W zapowiedziach pojawia się przez bardzo krótką jeszcze inny model koncernu JLR. Chodzi o Range Rovera Sport, który widowiskowo wylatuje w powietrze po uderzeniu w skałę. Na kontekst tej sytuacji musimy poczekać do przełożonej o kilka miesięcy premiery filmu. Do kin na nowy film z agentem 007 udamy się najwcześniej w listopadzie.