- Jakaś pani wgniotła mi bagażnik. Przyjechał po mnie kierowca innym samochodem - skarży się "Super Expressowi" Jerzy Urban.
Komputer pokładowy, podgrzewane fotele i klimatyzacja - teraz na takie właśnie "niewygody" będzie skazany redaktor Urban. Wszystko przez jedną głupią kolizję, po której ekskluzywne i warte kilkaset tysięcy złotych auto Urbana zostało na miejscu zdarzenia. Urban musiał przesiąść się do Hyundaia Sonaty. I biedaczek musiał się zmartwić. Okazało się bowiem, że samochód zastępczy jest wart "tylko"... kilkadziesiąt tysięcy złotych.
- Ja z tego samochodu nie korzystam często. A tak w ogóle to do pracy przyjeżdżam Jaguarem, a wyjeżdżam Mercedesem. Teraz niestety Jaguar musi zostać naprawiony, dlatego przez jakiś czas nie będę mógł nim jeździć - mówi nam Jerzy Urban. To rzeczywiście dramat!