Według badań bardziej zapominalscy od nas są tylko Hiszpanie. Polacy zajmują drugie miejsce, a pierwszą piątkę zamykają kolejno Portugalczycy, Czesi i Włosi. Po zakończonym kursie zapominamy zabrać najróżniejszych rzeczy. Najczęściej są to gotówka, karty płatnicze, smartfony, książki i plecaki. Nie brakuje jednak bardzo dziwnych znalezisk, jakie w swoich autach zostawiali klienci Ubera.
Co było najdziwniejszą zgubą? Kurczak z rożna, dokumenty rozwodowe, prostownica do włosów, sokowirówka, czarny pas karate, respirator, glukometr, pistolet na kauczuk czy 5 litrów silikonu w płynie. Nie brakuje też mniej nietypowych rzeczy jak karta wstępu do pracy, okulary, klucze czy... różaniec.
Zapominalstwo w liczbach
Z raportu Ubera wynika, że najbardziej pechowymi dniami, w które najczęściej gubimy przedmioty, są weekendy. Najwięcej rzeczy zostawiamy podróżując nocą między godziną 22 a 2 nad ranem. Można to uzasadnić późnymi powrotami z imprez i spotkań towarzyskich. W tej kategorii nie mają sobie równych mieszkańcy Warszawy. Weekend jest jednak przekleństwem nie tylko dla nich, ponieważ pasażerom z pozostałych polskich miast również zdarza się obudzić "dzień po" bez przedmiotów, z którymi wsiadali do auta.
Zobacz: Rewolucja w Uberze - poznasz dokładną cenę przejazdu
Trójmiasto przoduje w liczbie zgubionych smartfonów. Są to najczęściej gubione przedmioty we wszystkich miastach w Polsce. Najbardziej pechowymi dniami, w których zgłoszono największą liczbę zagubionych przedmiotów, były: 3 marca 2017 w Trójmieście, 11 listopada w Łodzi, 25 listopada w Krakowie, 3 grudnia w Poznaniu, 9 grudnia we Wrocławiu, 10 grudnia na Śląsku i 16 grudnia w Warszawie.
Najwięcej zapominalskich Polaków odnotowano w Aglomeracji Śląskiej, na drugim i trzecim miejscu znalazły się odpowiednio Wrocław i Warszawa. Co więcej na błędach się nie uczymy, bo niektórzy pasażerowie nagminnie zapominają swoich rzeczy. Polski rekordzista zgubił coś w Uberze 8 razy, a pewien Brytyjczyk zgłaszał zgubienie przedmiotów aż 19 razy.