Było wczesne popołudnie, gdy Justyna Steczkowska wybrała się do eleganckiej restauracji. A że to centrum Warszawy, o wolne miejsce parkingowe szalenie trudno.
Wtem... Jusia zauważyła wolny skrawek. Problem w tym, że aby do niego dojechać, musiałaby nadłożyć kawałek drogi. Po prostu okrążyć parking i wjechać z drugiej strony, bo ruch w tym miejscu jest jednokierunkowy.
"A jak ktoś okaże się szybszy i zajmie upatrzone miejsce postojowe?" - pomyślała zapewne Justyna i wjechała w uliczkę pod prąd. Pech chciał, że wprost pod koła nadjeżdżającego z przeciwka... radiowozu. O mały włos się z nim nie zderzyła.
Przeczytaj koniecznie: Eurowizja 2011: Polska z Magdaleną Tul poza konkursem WIDEO!
Na szczęście skończyło się tylko na strachu. Nic się nikomu nie stało. Dobroduszni policjanci sprawdzili dokumenty artystki, pouczyli, ale mandatu nie dali.
W 2009 r. Justyna stuknęła swoim wozem autobus, ale kierowca był tak podekscytowany, że spotkał gwiazdę, że nie wezwał policji. Uniknęła mandatu i punktów karnych.
Innym razem wyjeżdżając w pośpiechu z przystanku autobusowego, na którym zaparkowała, piosenkarka stuknęła małe autko. Znowu jej się upiekło.
Tym razem też pięknie się uśmiechała i zaoszczędziła parę stówek, bo za to przewinienie grozi kierowcom nawet 500 zł mandatu. Na dodatek można otrzymać pięć punktów karnych. Ale to nie dotyczy Justyny. Oczarowani artystką policjanci tylko ją pouczyli...