Gdy policjanci zauważyli samochód bez świateł, myśleli, że będzie to zwyczajna kontrola drogowa. Zatrzymali Volvo na ulicy Przepadek, a gdy zajrzeli do środka, nie mogli uwierzyć własnym oczom. Samochód, którym kierował 36-letni kierowca był praktycznie pozbawiony wnętrza. Fotel kierowcy, kierownica i zegary zdobiły obraz nędzy i rozpaczy, który nie powinen wyjeżdżać z warsztatowej hali. Nie dziwi również fakt, że Volvo od ponad roku nie miało ważnego "przeglądu".
Sprawdź: Pieszy odskoczył w ostatniej chwili. Auto roztrzaskało się o betonowe słupy - WIDEO
Mężczyzna, który prowadził Volvo S40 pierwszej generacji, tłumaczył, że jechał do elektryka, by naprawić wszystkie usterki i przywrócić wóz do pierwotnego stanu. Jego wyjaśnienia nie miały większego znaczenia, bo w toku kontroli policjanci ustalili, że 36-latek nie powinen siadać za kółko również z innego powodu.
Okazało się, że ciąży na nim zakaz prowadzenia pojazdów, nałożony przez sąd. Dokument został mu zatrzymany przez na dwa lata i w tym czasie w ogóle nie powinien siadać za kierownicę. Po zakończonej kontroli policjanci zakazali mężczyźnie dalszej jazdy. Dodatkowo zatrzymali dowód rejestracyjny od pojazdu, wystawili mandat za zły stan techniczny, a w związku z popełnionym przez poznaniaka przestępstwem złamania zakazu, sprawa trafi do sądu za co grozi mu kara do 5 lat więzienia.