Pasażerowie Polskiego Busa korzystający z usług przewoźnika na trasie z Warszawy do Wrocławia, nie wierzyli w to, co się im przytrafiło. Jak informuje Gazeta Wrocławska, kierowca poruszający się autostradą A4 zatrzymał autobus na parkingu przy trasie szybkiego ruchu (tuż przed zjazdem na Wrocław-Wschód), otworzył drzwi pojazdu i wyszedł. Wcześniej oświadczył podróżnym, że skończył mu się czas pracy i nie może jechać dalej. Aby przepisy nie zostały złamane, kierowca zgodnie z obowiązującymi normami musiał wykonać 45-minutową przerwę.
Sprawdź: Ciężarówki na zimówkach - nowe przepisy
Co stało się, że kierowca nie wyrobił się z dojazdem do Wrocławia i skazał pasażerów na przymusowy nocny postój i opóźnienie trwające aż półtorej godziny? Okazuje się, że kierowca nie powinien w ogóle znaleźć się na autostradzie A4. Korzystał jednak z przymusowego objazdu spowodowanego wypadkiem przed Oleśnicą. Kierujący Polskim Busem skierował się na Namysłów oraz Brzeg i ostatecznie wybrał trasę A4. I właśnie na tej ekspresowej drodze skończył się czas pracy kierującemu. Autokar zamiast o godz. 22.50 przyjechał do Wrocławia o godz. 00.24).