Ten Range Rover miał wystarczająco dużo szczęścia, by dostać nowe życie. I to jakie! Z amerykańskim V8 pod maską i z szeregiem ulepszeń od East Coast Defender - tunera, który zazwyczaj zajmuje się właśnie Defenderami.
Sprawdź także: Land Rover Defender z silnikiem od Corvette to ciekawa alternatywa dla Gelendy - GALERIA
Tym razem na ich warsztat trafił jednak Range pierwszej generacji. Oprócz kompleksowej rewitalizacji, został w nim wymieniony silnik, na taki, na których ECD zna się doskonale.
Mowa o 6.2-litrowym V8 produkcji General Motors. Tym samym, który znajdziemy w Cadillacu Escalade czy GMC Yukon. 403-konna jednostka sparowana jest z 6-stopniowym automatem.
Inne zmiany mechaniczne obejmują pneumatyczne zawieszenie z możliwością regulacji i układ wydechowy Borla. Do zmian wizualnych należy zaliczyć polakierowanie auta od podstaw - białym i czarnym lakierem. Range Rover otrzymał także nowe, LED-owe reflektory, które zajęły miejsce przestarzałych halogenów. We wnętrzu znalazły się obszyte na nowo fotele, wykończone czerwoną skórą i czarną nitką, ale tuner nie zainstalował tu nowoczesnego systemu multimedialnego, tak jak robi to zazwyczaj w Defenderach.
Tradycyjnie dla East Coast Defender, projekt otrzymał również swoją nazwę. Takiemu Range'owi po wyjeździe z warsztatu możecie mówić "Project Gunn".