Kilka dni temu informowaliśmy o rzekomym oprogramowaniu, które w warunkach laboratoryjnych miało umożliwić samochodom marki Jeep (należącej do Fiata) zaliczenie testów na emisję tlenków azotu. Problem dotyczył trzylitrowych jednostek V6 montowanych w modelach Grand Cherokee i Ram 1500. Skala problemu jest – biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia z marką Volkswagen – niewielka. Kara z jaką musi liczyć się koncern w Stanach Zjednoczonych to nieco ponad 4 miliony dolarów. FCA odrzuca oskarżenia.
Zobacz też: Stare auta nie wjadą do centrów polskich miast!
Po przekazaniu tych informacji do prasy, akcje FCA straciły na giełdzie 16%, jednak szybko odbiły się, zyskując kolejnego dnia 7%. Inwestorzy najwyraźniej nie wierzą w doniesienia i z rezerwą podchodzą do rewelacji EPA.
Komisja Europejska zamierza podjąć własne śledztwo i zaapelowała do władz koncernu o współpracę. Niestety, ten europejski organ może jedynie zwrócić uwagę na dokładniejsze testowanie pojazdów, ale nie może wycofać ich z rynku. Takie działanie należy bowiem do władz państwa w którym sprzedano auto.
Również Renault nie może czuć się bezpiecznie. Komisja Europejska - obok prokuratury w Nanterre - zajmuje się ewentualnymi manipulacjami producenta przy wynikach spalin. Renault już w zeszłym roku wprowadzało poprawki do swojego oprogramowania w związku z nieścisłościami w pomiarach. Wtedy uzasadniano je obowiązkiem zachowania bezpieczeństwa jednostki napędowej.