Obecnie wszystkie fotoradary w Polsce należą do systemu CANARD – Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym. Po tym jak w 2016 roku straż miejska utraciła swoje żółte "puszki", zapowiadano fotoradarową rewolucję. Miał być to przełom w kwestii egzekwowania przepisów drogowych. W praktyce pojawiło się tylko kilka odcinkowych pomiarów prędkości, a większość fotoradarów stała na skrzyżowaniach smętnie przykryta czarną folią.
Teraz wiele fotoradarów odsłonięto, ale o dziwo nie spełniają swojej funkcji tak jak trzeba. Większość robi zdjęcie dopiero po przekroczeniu prędkości o 30-40 km/h. Druga kwestia jest taka, że w ubiegłym roku zaledwie 1/3 kierowców którym "błysnęło", faktycznie otrzymała mandat. Reszcie się upiekło. Problemem są braki kadrowe w CANARD. Choć fotoradary "pstrykają", nie ma komu wystawiać mandatów.
Jak donosi Wirtualna Polska, projekt rozbudowy systemu kontroli prędkości stoi pod znakiem zapytania. Nie pojawił się w rządowym planie poprawy bezpieczeństwa na lata 2018-2019, zatem do 2020 roku nie zobaczymy nowych żółtych aparatów. Czyli nadal blisko 70% kierowców łamiących przepisy uniknie kary.