Przejazd na czerwonym świetle rzadko kiedy kończy się "happy endem". Przy odrobinie szczęścia oszczędzimy kilka sekund i nie zapłacimy wysokiego mandatu. Nikt jednak nie powiedział, że to zawsze się udaje. Pokonując w ten sposób skrzyżowania narażamy siebie, naszych pasażerów i innych uczestników drogi na kalectwo, a nawet tragiczną śmierć. Mówiąc wprost, ignorowanie sygnalizacji świetlnej może mieć opłakane skutki, o czym na własnej skórze przekonał się kierowca czarnego GMC Acadia. Ogromny SUV przeciął skrzyżowanie na czerwonym świetle i z impetem zderzył się z równie dużą i prawidłowo jadącą Hondą Pilot. To co stało się potem, nie mieści się w głowie!
Jak to się stało?!
Cała sytuacja została nagrana przed kamerę samochodową, a film nie pozostawia złudzeń, że to nadjeżdżający z przeciwka samochód jest winien tej kraksy. Najbardziej zastanawia jednak to, jakim cudem sprawca tego zamieszania chwilę później znalazł się na dachu innego SUV-a. Chwilę po uderzeniu czarny GMC dachuje i znika z kadru, by za kilka sekund znowu się w nim pojawić - tym razem w towarzystwie białego Jaguara E-Pace. Lokalne władze nie poinformowały jeszcze o ewentualnych ofiarach i miejmy nadzieję, że tak zostanie. Mężczyzna, który tuż przed zdarzeniem przechodził przez przejście, miał mnóstwo szczęścia. Pod koniec nagrania możemy zobaczyć go całego i zdrowego. Jedno jest pewne - żaden z tych samochodów przez długi czas nie wyjedzie na drogi.