Lexus zarejestrował znak towarowy LC F w lutym 2017 roku. Fani motoryzacji zaczęli zacierać ręce na tą jawną zapowiedź nadchodzącej bestii. Początkowo obiektem najgorętszych spekulacji był silnik. Już standardowy Lexus LC 500 jest wyposażony w jednostkę znaną z modeli RC F i GS F – pięciolitrowe, wolnossące V8 o mocy 477 KM i maksymalnym momencie obrotowym wynoszącym 540 Nm. Skoro tyle ma „zwykła” wersja, odmiana F dosłownie musi mieć wściekliznę.
Mniej więcej rok temu pojawiła się informacja, że pod maską Lexusa LC F ma się jednak znaleźć czterolitrowy silnik V8 twin turbo o mocy ponad 600 KM, współpracujący z dziesięciostopniową przekładnią automatyczną.
Napęd na cztery "łapy"
Dziennikarze australijskiego portalu Drive uważają, że bardzo prawdopodobne jest jednak zastosowanie sprawdzonego, pięciolitrowego silnika V8 (tego z bazowej odmiany LC 500), ale tym razem w wersji doładowanej kompresorem. Wówczas moc i moment obrotowy byłyby tak duże, że przeniesienie ich jedynie na dwa koła mijałoby się z celem – auto „mieliłoby” w miejscu. Najrozsądniej byłoby więc zastosować napęd na cztery koła. Warto zauważyć, że platforma GA-L, którą wykorzystuje Lexus LC, jest przygotowana do takiego rozwiązania. Przypadek?
Zadziorność ma w genach
Zmiany obejmą nie tylko silnik i układ jezdny, ale także wygląd. Nie będzie to łatwe, ponieważ już zwykła wersja LC 500 prezentuje się zadziornie i sportowo. LC F dostanie jednak poszerzone błotniki, przygotowane na przyjęcie szerszych kół o zwiększonym rozstawie, a także powiększone hamulce. Przedni zderzak zyska dwa duże wloty powietrza po obu stronach grilla w kształcie klepsydry. Z tyłu pojawi się nowy dyfuzor o bardziej agresywnym wyglądzie i dwa wydechy o imponujących rozmiarach. Brak stałego spojlera oznacza, że zachowano dotychczasowy aktywny spojler, wysuwający się automatycznie przy większych prędkościach.
Nie pozostaje nam nic innego poza uzbrojeniem się w cierpliwość.