Grudzień za pasem, a z głośników radia nadal nie atakują nas reklamy wyprzedaży rocznika i wielkich rabatów na auta popularnych marek. Wszystko wskazuje na to, że w 2021 roku wyprzedaży po prostu nie będzie, bo w obecnej sytuacji na rynku to producenci i dealerzy rozdają karty, a nie na odwrót. Wygląda na to, że sytuacja, która jest wynikiem kryzysu dostępności półprzewodników nie jest korzystna dla nikogo. Fabryki stoją, nowe auta praktycznie się nie produkują, a zapasy "stockowe", a więc auta stojące na placach dealerów znikają w mgnieniu oka.
Polecany artykuł:
Sytuacja, choć dotyczy niemal wszystkich producentów, jest najbardziej dotkliwa dla marek i modeli, które cieszą się powodzeniem we flotach i wśród klientów biznesowych. W niektórych przypadkach, aut skonfigurowanych "pod siebie" nie możemy zamówić wcale, bo data produkcji pozostaje nieznana. Niewesoło jest również wśród marek premium, których samochody są przecież wyposażone w ogromną liczbę systemów, bajerów i skomplikowanych podzespołów, których produkcja jest obecnie niemożliwa. Od 6 do 12 miesięcy - tyle możemy czekać na wybrane modele segmentu premium, które zamówimy dziś do produkcji!
Jeśli liczymy na zakup nowego auta w promocyjnej cenie, dobrze jest rozejrzeć się po salonach marek azjatyckich. Producenci z Japonii czy Korei oferują nawet rabaty na pojedyncze konfiguracje lub modele, co na tę chwilę można uznać za ewenement. Jak podaje autokult.pl, na placach dealerów Forda również stoi jeszcze trochę samochodów, a rabaty swoim klientom proponuje także Opel.
Poszukiwania auta w dobrej cenie często kończyły się wizytą w salonach aut poleasingowych i komisach. Niestety, marna dostępność aut nowych sprawiła, że również pojazdy z drugiej ręki są dziś o wiele droższe. W połączeniu ze wzrostem cen, jaki daje nam się we znaki od jakiegoś czasu, doprowadziło to do sytuacji, w której 1-2 letnie auta po kontraktach bywają dziś... droższe niż nowe samochody z salonu.