Pomimo że już prawie rok temu prokuratura postawiła Maciejowi Z. zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, dziennikarz nadal nie usłyszał wyroku. Proces miał ruszyć na początku września tego roku, ale został odroczony na wniosek obrońców Macieja, którzy chcą ponownego zbadania swojego klienta.
Mogłoby to wskazywać, że Maciej Z. nadal jest w nie najlepszej formie. Tymczasem oskarżony ma się świetnie. Do tego stopnia, że kpi już z wypadku. Na swoim profilu na Facebooku napisał: "Urodziłem się, udawałem, że się uczę, potem pracowałem, robiąc telewizję, miałem niezły wypadek i udaję, że żyję!!!".
Najwyraźniej Maciej Z. uważa, że zderzenie ze słupem, podczas którego zginął człowiek, jest "niezłym" wydarzeniem. Dobre samopoczucie dopisuje dziennikarzowi. Nic dziwnego, w końcu korzysta z uroków życia. 4 września na portalu społecznościowym napisał też, że jest w związku z redaktorką Magdą i że jest bardzo szczęśliwy. A pięć dni później nie był w stanie stanąć przed sądem...
Co na to jego była żona Beata, z którą Maciej rozwiódł się w maju zeszłego roku?
- Dobrze, że się z kimś spotyka, jednak uważam, że on nie jest w stanie wejść w związek partnerski z kobietą ze względu na jego stan psychiczny i fizyczny - mówi Beata Zientarska w rozmowie z "Super Expressem". - On jest biednym człowiekiem o mentalności nastolatka. To mężczyzna już z inną osobowością. To wszystko jest spowodowane urazami. Nadal jest ubezwłasnowolniony i nie może np. wziąć ślubu - wyjaśnia pani Beata.
A dlaczego proces Macieja Z. wciąż nie ruszył? - Maciej nie umie odpowiadać na pytania sądu jak człowiek w pełni władz umysłowych i pewnie nigdy nie będzie umiał - broni byłego męża Zientarska.
W lutym 2008 r. ferrari kierowane przez Macieja Z., mknące z prędkością 150 km na godzinę, przy ograniczeniu do 50 km na godzinę, roztrzaskało się o filar wiaduktu na warszawskim Mokotowie. Na miejscu zginął Jarek Zabiega. Maciej Z. odniósł w wypadku poważne urazy. Ale przeżył. Grozi mu od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.