Widok typowych, europejskich aut z małymi tablicami rejestracyjnymi nikogo już nie dziwi, a jednocześnie oznacza, że jako społeczeństwo nie jesteśmy gotowi na załatwianie spraw "po dobroci". O co chodzi? O nowy format tablic rejestracyjnych, który miał być ułatwieniem dla posiadaczy samochodów m.in. USA, w których przestrzeń do zamontowania tablic jest mniejsza. Wydanie małych tablic odbywało się na wniosek kierowcy i opierało się na deklaracji.
Sprawdź: Masz małe tabilce rejestracyjne, a nie powinieneś? Policja zabierze dowód rejestracyjny
Proces pozbawiony rzeczoznawców i oględzin powinien być zaletą, bo pozwala zmniejszyć koszty i przyspieszyć procedurę. Dla polskich kierowców stal się jednak okazją do skłamania w oświadczeniu i zdobyciu małych rejestracji na swoje Passaty czy nawet auta dostawcze. Liczba posiadaczy aut, która skłamała w oświadczeniu jest przerażająca. Nie byłby to aż taki problem, gdyby nie ograniczona liczba tablic rejestracyjnych w zmniejszonym formacie.
Małe tablice rejestracyjne - koniec z nadużyciami?
Nowe prawo, które weszło w życie 5 grudnia ma położyć kres nadużyciom. Teraz, weryfikacją zasadności tablic zajmie się diagnosta. Oznacza to, że jeśli mamy małe tablice, choć nie powinniśmy, nasz samochód nie przejdzie badania technicznego. To powinno wystarczyć, by wyeliminować niesłusznie wydane małe tablice z aut, które mają miejsce na duże blachy. Nowy przepis będzie wymagał od kłamczuchów przerejestrowania auta, a więc poświęcenia czasu i pieniędzy na odkręcenie tego, co zgotowali sobie na własne życzenie.
Numery wrócą do obiegu, ale cała sytuacja jest dość przykra. Świadczy bowiem o tym, że ułatwienia dostępne na podstawie deklaracji wciąż są przez nas nadużywane. Wygląda na to, że jesteśmy skazani na rzeczoznawców i urzędowe procedury i to na własne życzenie.