Mechanik naprawia BMW od 1,5 roku
Patologia w polskich warsztatach? To nie pierwszy raz, gdy głośno mówi się o nieuczciwych praktykach polskich serwisów samochodowych. Tym razem poszkodowanym jest Dariusz Jodłowski, który kilka miesięcy po zakupie używanego BMW serii 3 (F30) z 2012 roku, udał się do lubelskiego warsztatu w celu zdiagnozowania awarii silnika. Usłyszał, że to najprawdopodobniej stukająca panewka. Kto jak nie sam mechanik, ma wiedzieć lepiej. Okazało się, że motor wymaga remontu, na co właściciel auta przystał i wysłał przelewem 5000 zł na zakup potrzebnych do naprawy części.
Czas mija, a o samochodzie nie było słuchu
Po blisko trzech miesiącach od zostawieniu samochodu w serwisie pan Dariusz zaczął się niepokoić. Gdy kontaktował się z mechanikiem, notorycznie słyszał, że naprawa niebawem dobiegnie końca, a samochód będzie gotowy, by wyjechać z powrotem na drogi. Tak się jednak nie stało, aż do dziś. Półtora roku później BMW dalej stoi pod bramą serwisu bez silnika. Mechanik zajmujący się autem stale podkreśla, że lada dzień auto będzie naprawione, jednak szanse na jego odzyskanie z każdym dniem maleją.
Właściciel jest bezradny. Prokuratura umorzyła sprawę
W obawie, że auto nigdy nie wróci w jego ręce, pan Dariusz złożył zawiadomienie do prokuratury. Niestety, jak się okazało, nawet tam nie znajdzie pomocy. Zdaniem śledczych działanie mechanika nie nosi znamion przestępstwa, wobec czego zostało umorzone. Po odwołaniu się od decyzji, okazało się, że postępowanie nie zostanie dalej prowadzone, ponieważ - zdaniem prokuratora - pokrzywdzony nie jest właścicielem pojazdu. W piśmie, jako właściciela uszkodzonego BMW, prokurator z Lublina, wskazał właścicielkę warsztatu.
Auto obecnie stoi na dworze. Ja go z bliska nie oglądam, podjeżdżam tylko do myjni, popatrzę i jadę dalej, bo z tym gościem to nie ma co rozmawiać w ogóle. Tam tylko stoi buda na kołach – mówi Robert Jodłowski, ojciec pana Dariusza.
Samochód stracił na wartości ponad połowę. Co będzie dalej?
Jak dowiadujemy się z materiału Polsat News, pan Dariusz stracił już nadzieję na odzyskanie auta. Auto, które zakupił za blisko 60 tys. złotych, przez ostatnie dwa lata straciło już ponad połowę na wartości.
Tu jest zamrożone kilkadziesiąt tys. zł w tym BMW i ani to sprzedać, ani co z tego zrobić. W zasadzie dla mnie to już jest szrot. Stoi dwa lata, jest pordzewiałe, zbutwiałe są uszczelki. Wymiana wszystkiego na pewno nie wyjdzie w granicach wartości auta – podsumowuje Dariusz Jodłowski.