Sytuacja miała miejsce na początku lipca br. w Chełmie (woj.lubuskie) na ul. Rampa Brzeska. Kierujący samochodem Mitsubishi Pajero zauważył, że z autem jest coś nie tak i zatrzymał się na poboczu. Ponieważ nie mógł wyłączyć silnika, poprosił przypadkowego przechodnia o przypilnowanie auta na jego nieobecność. Mężczyzna w tym czasie miał udać się po wodę do chłodnicy, jednak kiedy wrócił na miejsce, samochodu ani nieznajomego "pomocnika" już nie było. Poszkodowany szybko powiadomił dyżurnego chełmskiej komendy, szacując wartość strat na łączną kwotę ponad 27 tys. złotych
Sprawdź: Rosja pełną parą. Chcieli zaimponować dziewczynom, musieli uciekać z płonącego Golfa w rowie - WIDEO
Na całe szczęście złodziej nie miał pojęcia, co się robi ze skradzionym autem, dlatego już po chwili wpadł w ręce policji. Nieuczciwym rabusiem okazał się 26-letni mieszkaniec Chełma. Mundurowi odzyskali również samochód, który został ukryty w zaroślach na działce w gm. Ruda Huta. Zatrzymany usłyszał już zarzuty kradzieży, za które grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności.