Michael Schumacher doznał wylewu krwi do mózgu i jest w stanie krytycznym. Do nieszczęśliwego zdarzenia doszło w niedzielę 29 grudnia na stoku narciarskim w ekskluzywnym kurorcie Meribel we francuskich Alpach. Były kierowca F1, zjeżdżając ze wzniesienia poza wyznaczonym szlakiem wraz ze swoim 14-letnim synem Mickiem, przewrócił się i uderzył głową w skałę.
Przeczytaj też: Ostatnie zdjęcia Paula Walkera kilkanaście minut przed śmiercią
W przeciągu kilkunastu minut od wypadku Schumacher został przetransportowany do szpitala w Moutier. Był przytomny, jednak następnie po przewozie do specjalistycznej kliniki w Grenoble, został poddany śpiączce farmakologicznej. Lekarze zdiagnozowali poważny uraz czaszki i wylew krwi do mózgu, co wymagało podjęcia natychmiastowej interwencji neurochirurgicznej. Lekarze informują o bardzo ciężkim stanie pacjenta, zagrażającym życiu.
Sportowiec, który w 2012 roku zakończył karierę w F1, uwielbiał narciarstwo i często szusował po dzikich trasach. W chwili wypadku miał kask na głowie, który częściowo zamortyzował siłę uderzenia. Podczas prasowej konferencji lekarze stwierdzili, że "gdyby nie ochrona kasku, Michaela nie byłoby już nami".