Dyskusja na temat mostu Poniatowskiego, który łączy Śródmieście z warszawską Pragą ożywiła się po tym, jak we wrześniu ubiegłego roku 17-letnia rowerzystka zginęła pod kołami samochodu. Kierowca nie zdążył wyhamować po tym jak młoda warszawianka ześlizgnęła się z ciasnego chodnika wprost pod nadjeżdżające auto.
Jak podaje Zarząd Dróg Miejskich, zeszłoroczne badania wykazały, że aż 8 na 10 kierowców nie przestrzega ograniczenia prędkości na moście. Nic więc dziwnego, że na stosunkowo wąskiej jezdni mostu niełatwo pogodzić intensywny ruch kołowy i pieszy. A zwłaszcza w ciepłe pory roku, gdy warszawiacy korzystają z przeprawy również na rowerach.
Rozwiązaniem problemu mają być fotoradary. Jak informuje Gazeta Wyborcza, mają one stanąć w połowie roku i działać na zasadzie odcinkowego pomiaru prędkości. Zmusi to kierowców do spokojnej jazdy na całej długości mostu, a nie tylko na określonych jego fragmentach.
Aby urządzenia mogły zostać ustawione, miasto musi podpisać umowę z Głównym Inspektoratem Transportu Drogowego, bo samorządy od 2015 roku nie mają do tego uprawnień. Kolejnym etapem będzie ogłoszenie przetargu na zakup radarów.
Praktyka pokazuje, że bezpieczeństwo na moście Poniatowskiego powinno być przedmiotem troski, a najskuteczniejszym rozwiązaniem byłoby oddzielenie drogi pieszo-rowerowej od samochodowej. Nawet czasowe wyłączenie przeprawy z użytkowania oznaczałoby komunikacyjny paraliż w centrum stolicy, a całość utrudnia dodatkowo fakt, że niektóre z elementów mostu są pod opieką konserwatora zabytków.
i
