Coraz dłuższa lista wyposażenia i jeszcze bardziej wyśrubowane normy ekologiczne. To dwa główne problemy, z jakimi muszą mierzyć się małe auta. Niestety, każde kolejne wymaganie stawiane przed maluchami winduje cenę nieproporcjonalnie wysoko. Jak mówi Herbert Diess - dyrektor generalny Volkswagena, dostosowanie modelu up! do nowych norm, zwiększyłoby cenę tego auta o 3,5 tys. euro. Przy całkowitej cenie 11 tys. euro jest to ogromna podwyżka, która poddaje w wątpliwość sens zakupu auta takiego jak up! - przetestowaliśmy to auto pod kątem spalania - KLIKNIJ.
Dokładanie nowoczesnego wyposażenia do małych konstrukcji również kosztuje. Nawet jeśli nie zamówimy niektórych, droższych opcji do swojego egzemplarza, dostosowanie nowego modelu do "pełnej opcji" wygeneruje koszty już na etapie projektowania.
Tak naprawdę pierwsze sygnały wskazujące na to, że klasa A ma się coraz gorzej, są już widoczne. Opel ogłosił, że z rynku znikną jego dwa najmniejsze modele - Karl i Adam. Niepewna jest również przyszłość trojaczków produkowanych w czeskim Kolinie - Citroena C1, Peugeota 108 i Toyoty Aygo. Od 2021 roku, fabryka u naszych sąsiadów będzie w 100% własnością Toyoty i wciąż nie ma informacji co będzie w niej powstawać. Renault Twingo zostało poddane niedawno liftingowi, ale znika z polskiego rynku. Powodem jest zbyt mała sprzedaż.
Są auta, które osiągnęły status kultowych, takie jak Fiat 500. Miejskim maluchom nie sposób odmówić też niedrogiej i wygodnej eksploatacji w miejskich warunkach. Zagrożenia dla tego segmentu są jednak bezsprzeczne i wszystko wskazuje na to, że niegdyś dojne krowy, stają się powoli kulami u nogi. Coraz lepsza komunikacja miejska, carsharing i korkujące się centra miast sprawiają, że dla mieszkańców miast, samochód powoli staje się konieczny tylko w przypadku dalszych wyjazdów i ewentualnie większych zakupów. Czas pokaże, czy małe auta przetrwają tę próbę.