Nasz dziennikarz, który wcześniej notorycznie oblewał egzamin praktyczny, postanowił to wreszcie zrobić w koloratce na szyi. W kapłański atrybut z różańcem do kompletu zaopatrzył się wcześniej przez Internet.
Przeczytaj koniecznie: Kęsów. Ksiądz Paweł W. ukradł butelkę wódki w Biedronce, bo chciał się napić w Wielkim Poście
Przed Pomorskim Ośrodkiem Ruchu Drogowego w Gdańsku fałszywy ksiądz pojawił się wczesnym rankiem. Manewry na placu zaliczył bez problemu. Gorzej poszło mu po wyjeździe "na miasto". Zapominał o włączeniu kierunkowskazu, zmieniając biegi zdarzyło mu się patrzeć na drążek zamiast na jezdnię.
Najwięcej problemów miał jednak przy próbie zawracania. Samochód zgasł mu wtedy aż 5 razy. Normalnie, kiedy kierowca popełnia dwa razy ten sam błąd, egzaminator oblewa go bez skrupułów. Tym razem jednak wykazał wprost anielską cierpliwość. - Czy coś pana stresuje? - zapytał tylko. Spokojnie nakazał odpalić auto i jechać dalej. Egzamin oczywiście nasz dziennikarz zdał.
Patrz też: Testy na prawo jazdy będą trudniejsze
Co na to przełożony egzaminatorów? - Dwukrotnie to samo zadanie wykonane nieprawidłowo wiąże się z wynikiem negatywnym - przyznaje Jerzy Rudziński, egzaminator nadzorujący w Pomorskim Ośrodku Ruchu Drogowego. - Jeżeli to, że nie potrafimy ruszyć, powoduje utrudnianie ruchu, stwarza jakieś zagrożenie na drodze, to wtedy egzamin powinien zostać natychmiast przerwany - dodaje. Zaznaczając przy tym, że to, czy było zagrożenie w ruchu, zależy od oceny egzaminatora. - Nie ma dla nas żadnego znaczenia, kto kim jest - zarzeka się Jerzy Rudziński.
Jeśli tak, to dlaczego inni za podobne do fałszywego księdza błędy muszą powtarzać egzamin?
- Ja do egzaminu podchodziłem 4 razy. Też mi gasł silnik kilka razy przy jednym zadaniu i egzaminator mnie oblał. To niesprawiedliwe, że niektórych traktuje się lepiej - mówi Jacek Kulka (32 l.), który czeka na szczęśliwe zakończenie egzaminu.