Na zarejestrowanym nagraniu widać auto ruszające spod świateł z piskiem opon. Trudno powiedzieć, czy był to wyścig, czy popisywanie się, jednak tłum gapiów sugeruje raczej to pierwsze. Według Zbigniewa Pisarskiego, co tydzień nieopodal lotniska im. Fryderyka Chopina odbywają się nielegalne wyścigi, na które przybywa nawet 100 kierowców.
Pisarski dziwi się, że policja nie reaguje na takie zgromadzenia (pisownia oryginalna):
„Jeśli kierowcy mogą pozwalać sobie na nielegalne masowe imprezy (ponad 100 aut) to co mogą tam zrobić ludzie faktycznie niebezpieczni...?!!!”
Jednocześnie nawołuje kandydatów na prezydenta Warszawy, by przyjrzeli się sprawie:
„Czy Polska Policja zamierza coś z tym zrobić czy czeka na ofiary śmiertelne? Może kandydaci na prezydenta Warszawy coś obiecają?”
Chcą jeździć, ale nie mają gdzie
W komentarzach pod postem politologa zawrzało. Wielu internautów usprawiedliwia warszawskich ścigantów tym, że w Polsce coraz więcej torów wyścigowych jest zamykanych, bądź napotyka absurdalne problemy prawne. Stało się tak na przykład na torze w Poznaniu. Okoliczni mieszkańcy nagle zaczęli skarżyć się na hałas dochodzący z toru, który jest zlokalizowany na obrzeżach miasta tuż obok lotniska.
Oczywiście nic nie jest w stanie usprawiedliwić niebezpiecznych ulicznych wyścigów. Pytanie czy policja zainteresuje się sprawą, póki co pozostaje bez odpowiedzi.