Projekt Zbigniewa Ziobry, przewidujący kary za „nieuprawnioną ingerencję we wskazania licznika” odbił się szerokim echem. Nic dziwnego, w końcu samochód to znaczący wydatek i kupując używane auto chcemy mieć pewność, że wiemy na co się decydujemy. Powołując się na słowa podsekretarza stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości, Marcina Warchoła, co drugi samochód sprowadzany zza granicy może mieć cofnięty licznik. W przypadku aut z Niemiec, ten odsetek może wynosić nawet 90%.
Na początku bieżącego roku, Związek Dealerów Samochodowych upomniał się do marszałka sejmu o wznowienie zamrożonych prac. Jak możemy przeczytać w wystosowanym piśmie, projekt jest „niezwykle istotny społecznie”, zwiększa bowiem bezpieczeństwo obrotu używanymi samochodami i i zwiększa zaufanie konsumentów do instytucji państwa. Pod apelem podpisały się również Stowarzyszenie Komisów, Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego, Polska Izba Motoryzacji i Stowarzyszenie Techniki Motoryzacyjnej.
Każdy, kto kupował używany samochód w Polsce wie, że znalezienie uczciwego handlarza nie jest łatwe. Prawdopodobnie wiele osób jeździ autem, w którym licznik został przynajmniej raz cofnięty. Taki proceder, w teorii kwalifikuje się jako oszustwo w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. W praktyce, niezwykle ciężko jest jednak to udowodnić i dochodzić swoich praw.
Co z sytuacją, w której musimy np. zmienić licznik w samochodzie z powodu awarii? Projekt przewiduje, że konieczne będzie zgłoszenie tego faktu w stacji kontroli pojazdów. W przeciwnym razie będzie nam grozić mandat w wysokości do 3 tysięcy złotych. Co ważne, kary za „korektę” stanu licznika miałyby dotykać zarówno zlecającego jak i wykonującego tę czynność. Tajemnicą poliszynela jest, że przy granicach działa mnóstwo przedsiębiorstw zajmujących się „kręceniem” drogomierzy. W dzisiejszych czasach jest to proste, szybkie i niemal niewykrywalne, dlatego czekamy na najbliższe posiedzenie sejmu, które zaplanowane jest na 20 lutego.