Topowy, hybrydowy model Ferrari SF90 Staradle przyjął się znakomicie, więc tym razem inżynierowie pomyśleli o czymś "mniej hardkorowym". Nowy model 296 GTB także jest hybrydą doładowywaną z gniazdka, jednak zamiast bulgoczącej V8-ki, za napęd odpowiada... benzynowe V6? Tak! Po blisko 50-latach włosi wrócili z 6-cylindrowy motorem o pojemności 2,9-litra i wyposażyli go w dwie turbosprężarki.
Mniejszy i mocniejszy
Efekty są piorunujące, bowiem łączna moc systemowa wynosi 830 KM i 740 Nm momentu obrotowego. To o wiele więcej od niedawno zaprezentowanego F8 Tributo (720 KM) czy konkurencyjnego McLarena Artura (680 KM). I choć ma mniejszy silnik od pozostałych Ferrari, od 0 od 100 km/h przyspiesza w 2,9 sekundy, a prędkość maksymalna to 330 km/h. Za przenoszenie napędu na tylną oś odpowiada w tym przypadku 8-biegowa skrzynia automatyczna. W aucie znalazło się miejsce na litowo-jonowe akumulatory o łącznej pojemności 7,45 kWh, które pozwalają pokonać na samej energii elektrycznej do 25 kilometrów.
Inspirowane większym bratem
Już na pierwszy rzut oka widać, że model 296 GTB był inspirowany mocarnym SF90. Podobne są linie, pas przedni i przede wszystkim wnętrze. Cały kokpit jest skupiony na kierowcy, jednak producent nie zapomniał o pasażerach. Szczęśliwcy, którzy zajmą drugie najważniejsze miejsce w tym modelu, będą mogli śledzić prędkość i temperaturę podzespołów na wyświetlaczu przed nimi.
Klienci muszą poczekać
Data rynkowej premiery czy nawet cena katalogowa nowego modelu to wciąż tajemnica. Klienci, którzy już po samych zdjęciach zakochali się w 296 GTB będą musieli jeszcze chwilę poczekać z zamawianiem auta. Ile by nie kosztowało, wszystko wskazuje na to, że stosunek ceny, do tego co oferuje najnowszy model, będzie bardzo dobry. Czy teraz już każdy następny model będzie hybrydą? Przekonamy się niebawem, gdy zadebiutuje pierwszy SUV spod znaku rumaka.