Większy zasięg, lepiej wykonane wnętrze, więcej wyposażenia. Tak w skrócie można podsumować nowe Zoe, które ewoluowało, by przygotować się na starcie z konkurentami takimi jak e-208, Corsa-e.
Sprawdź: Seat Mii electric debiutuje. Mieszczuch na prąd będzie sprzedawany w Polsce
Mówimy tu o ewolucji, bo Zoe do złudzenia przypomina poprzedni model. W kwestii wizualnej mamy więc mocny lifting, który również wnętrze.
Od strony technicznej nie brakuje istotnych zmian. Przede wszystkim - zasięg. Teraz ma on wynieść aż 390 km według normy WLTP, co jest bardzo przyzwoitym wynikiem. Wersja Z.E. 50 ma baterię o pojemności 52 kWh. Z wykorzystaniem najszybszych ładowarek, możemy "dotankować" 145 km zasięgu w pół godziny. To wystarczający wynik jak na miejskie auto. A co z osiągami?
Te również wystarczą, ale do miasta. Głównie za sprawą prędkości maksymalnej, która według producenta wynosi 140 km/h. Przyspieszenie już w poprzedniku było przyzwoite, a tu ma być jeszcze lepiej. Czas do setki podany przez producenta to "około 10 sekund", a od 80 do 120 km/h przyspieszymy w 7,7 sekundy.
Nasz test: Nissan Leaf Tekna 40 kWh: elektryczna codzienność
Nowością będzie również tryb odzyskiwania energii, który, podobnie jak w Nissanie Leaf, ma w dużym stopniu ograniczyć konieczność używania tradycyjnego hamulca.
Gdy na rynek zawitają elektryczne nowości od konkurentów, przekonamy się, czy dotychczas nieźle sprzedające się w Europie Renault Zoe pozostanie tak chętnie kupowane. Zmian na lepsze nie brakuje - być może to wystarczy.