Na nowego Defendera czekali nie tylko miłośnicy offroadu. Nowa generacja zastąpiła model, który z kilkoma liftingami był produkowany od 1983 roku. Na tegorocznym salonie samochodowym we Frankfurcie pokazano samochód, który z pewnością robi wrażenie, może się podobać, ale nie sposób nazwać go rasowym, prostym offroaderem. Oto Defender, który dość mocno "oberwał" współczesną motoryzacją.
Przeczytaj także: Modny SUV na dwa sposoby. Range Rover Evoque D240 HSE vs. Lexus UX 250h - TEST, PORÓWNANIE
Jeśli nie jesteś maniakiem offroadu i twoje mieszkanie nie jest zawalone 25-calowymi oponami MT to raczej nie masz powodu do obaw. Defender świetnie wygląda, ma bardzo małe zwisy, niezły prześwit (do 291 mm - pneumatyka) i głębokość brodzenia, która wynosi aż 90 mm. Wszystko to z dodatkiem nowoczesnej technologii, która pomaga w jeździe z dala od asfaltu.
Znakiem czasów jest jednak 48-woltowa instalacja. Tak, nowy Defender w topowej wersji silnikowej to miękka hybryda, a za jakiś czas do oferty dołączy hybryda plug-in. A wspomniane już w tytule nadwozie samonośne? W Defenderze? To byłoby nie do pomyślenia jeszcze kilka lat temu.
Klasę wyżej: Range Rover Velar First Edition R-Dynamic D300 HSE: dla ludzi z klasą i kasą - TEST, OPINIA
Z serii innych rzeczy kompletnie nie pasujących do wizerunku Defendera warto wspomnieć o systemie multimedialnym Pivi Pro, który aktualizuje się bez konieczności wizyty u dealera i ma dostęp do informacji online. Dobry system multimedialny jest jednak zawsze zaletą, niezależnie czy mówimy o busach, samochodach osobowych czy maszynach rolniczych.
Są też elementy, które znakomicie współgrają z tożsamością modelu. Na przykład gumowa podłoga wnętrza, blokada tylnego dyferencjału, czy fakt, że z salonu możemy wyjechać na stalowych felgach z oponami o wysokim profilu.
Stylistom należą się słowa uznania - Defender w nowej odsłonie wygląda znakomicie, bo zgrabnie nawiązuje do przodka, jednocześnie nie pozostawiając wątpliwości, że dopiero co zjechał z deski kreślarskiej. Nowoczesny styl widać w nim znacznie bardziej niż np. w nowym Wranglerze, którego łatwo pomylić z poprzednim modelem. Albo z jeszcze wcześniejszą odmianą.
Przedstawiciele marki, przy okazji premiery podkreślali, że auto charakteryzują nie tylko wyjątkowe zdolności terenowe, ale także nowoczesność, komfort i wygodę, czyli coś, czego poprzednik nie miał za grosz. Innymi słowy Defender został ugładzony, stał się grzeczniejszy, bardziej cywilizowany i opiekuńczy dla kierowców, którzy nie mają z offroadem wiele wspólnego, czyli takich jak ja. Brzmi świetnie, jeśli ktoś potrzebuje ponadprzeciętnych zdolności terenowych, ale chce bez stresu przejechać dłuższą trasę, czy przemieszczać się po asfalcie bez wyrzeczeń w postaci wypadających plomb, czy pękających bębenków w uszach. Kamery dzięki którym mamy "przezroczystą maskę", inteligentny napęd 4x4 czy system rozpoznający typ nawierzchni - to doskonałe wynalazki dla znakomitej większości klientów.
Testowaliśmy: Land Rover Defender Heritage Final Edition 2016: TEST pożegnalnej edycji legendy
Ale czy nie liczyliśmy po cichu, że Land Rover pójdzie bo bandzie i stworzy legendę w nowej odsłonie, która pokaże wszystkim jak terenowe może być nowe auto? Nowy Defender taki nie jest, ale paradoksalnie, dzięki temu będzie się pewnie sprzedawał znacznie lepiej.