Na lotnisku położonym na południowym zachodzie Florydy wybuchł pożar, który w niedługim czasie przeniósł się na parking wypożyczalni samochodowych i strawił 3500 pojazdów. Walka z ogniem trwała przez kilka godzin, a w akcji gaśniczej brały udział śmigłowce. Szczęśliwie, nikomu nic się nie stało, a całe zdarzenie skończyło się na stratach materialnych.
Ogień pojawił się w piątek (3.04) wieczorem i po 18 godzinach został ugaszony. Słup dymu pochodzącego głównie z zaparkowanych samochodów był widoczny z odległości kilkunastu kilometrów.
Sprawdź także: Boimy się kupować i sprzedawać auta. Epidemia koronawirusa spowalnia rynek aut używanych
Co ciekawe, kierunek rozprzestrzeniania się ognia nie spowodował zakłóceń w ruchu lotniczym i na szczęście nie przeniósł się na budynki i obiekty znajdujące się na płycie lotniska. Cała sytuacja mogła skończyć się znacznie gorzej. Straty będą liczyć teraz przede wszystkim wypożyczalnie, które w tym sezonie i bez tego miałyby pod górkę.