Posłowie PiS Adam Ołdakowski i Jerzy Gosiewski, złożyli interpelacje do ministra finansów, w której proponują zmianę systemu ubezpieczeń komunikacyjnych. Chcą, aby osoby posiadające więcej niż jeden pojazd miały wykupioną jedną polisę OC na siebie, a nie na każdy pojazd osobno. Taki system działa obecnie w Wielkiej Brytanii. Jak taka zmiana wpłynęłaby na wysokość składek?
Ile mamy aut?
W czerwcu 2017 roku w Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców było zarejestrowanych 28,7 mln pojazdów, a jednocześnie tylko 18,6 mln posiadaczy pojazdów objętych ubezpieczeniem. Oznacza to, że średnio na jednego kierowcę przypada 1,54 samochodu, co jest oczywiście niemożliwe. Ale daje pogląd na to, że wielu Polaków posiada więcej niż jeden pojazd.
Zobacz: Ubezpieczenia OC i AC chronią nasze portfele
Zgodnie z prawem stawka ubezpieczenia określana jest na podstawie wieku kierowcy, poziomu jego zniżek, który warunkowany jest przez bezszkodową jazdę, a także rodzaju pojazdu. Jednak jeśli posiadamy dwa pojazdy, a w jednym z nich spowodujemy wypadek, ciągnie to za sobą wzrost składek w przyszłym roku nie tylko na ten konkretny pojazd, ale także na wszystkie inne ubezpieczone na tą samą osobę.
Brytyjczycy mają lepiej?
Według posłów PiS obecny model ubezpieczeń komunikacyjnych skutkuje w wielu przypadkach przepłacaniem za polisę. Proponowane przez nich rozwiązanie ma upodobnić nasz rodzimy system do tego funkcjonującego na wyspach. W przypadku wykupienia polisy przez osobę indywidualną, tylko ta osoba na którą zawarta została umowa może przemieszczać się danym pojazdem. Choć jest to korzystne dla osób posiadających więcej niż jeden pojazd, rodzi problemy w przypadku gospodarstw domowych i współdzielenia auta. Wówczas polisa musi być wykupiona na każdego kierowcę. Teoretycznie podpisując w Polsce polisę OC też odpowiadamy na pytanie kto będzie korzystał z pojazdu. Z tą różnicą, że możemy nikogo nie zgłosić, a następnie za kierownicą posadzić pół osiedla i będzie to zgodne z prawem. W końcu kto zabroni nam pożyczyć auto szwagrowi czy synowi sąsiada? W Wielkiej Brytanii polisa jest powiązana i z samochodem i z kierowcą, więc jakikolwiek samowolny "car sharing" nie wchodzi w grę.
Czy na pewno będzie taniej?
Patrząc na interpelację posłów PiS można wnioskować, że ci chcieliby aby przypisanie polisy do konkretnego kierowcy i samochodu dotyczyło tylko osób posiadających więcej niż jeden pojazd. Logiczne wydaje się, że taka osoba powinna móc liczyć na dodatkowe zniżki. W końcu jak ma korzystać z dwóch pojazdów jednocześnie? Taka polisa uprawniałaby tylko tą osobę do korzystania z nich. Okazuje się jednak, że wcale nie musi być taniej. Problemem jest choćby odstawienie auta do warsztatu. Co jeśli właściciel poruszałby się jednym pojazdem, a drugi oddał do serwisu, gdzie przykładowo spadłby z podnośnika? Czy wówczas ubezpieczyciel uznałby, że dany pojazd był objęty ubezpieczeniem? Jeśli nie, konieczne byłoby wykupowanie dodatkowej polisy przed każdą wizytą w serwisie. Inną kwestią jest współdzielenie pojazdów w gospodarstwie domowym. Przykładowo każda para posiadająca jedno auto, musiałaby wykupić dwie polisy ubezpieczeniowe. I kolejne, jeśli z auta mieliby korzystać inni członkowie rodziny.
Choć pomysł w pierwszej chwili wydaje się rozsądny, po głębszym namyśle może trochę namieszać w sektorze ubezpieczeń komunikacyjnych, który dopiero co się ustabilizował. Branża ta dopiero niedawno odzyskała rentowność, więc szanse na to, że ceny składek pójdą w dół są raczej niewielkie. Im mniej ryzykuje ubezpieczyciel, tym mniejsze musi wypłacić odszkodowania, a więcej pieniędzy zostaje "w kieszeni". Gdyby wprowadzono taki system opłat, polisy znowu musiałyby zdrożeć.