Do zdarzenia doszło w Chandler w stanie Arizona, USA, na początku października, jednak nagranie z monitoringu stacji benzynowej dopiero niedawno wypłynęło do sieci. Z początku nie zapowiada się na nic złego — słońce świeci, a pogoda dopisuje. Wszystko się zmienia, gdy Ford Mustang opuszcza stanowisko, ponieważ kierowca, zamiast po prostu odjechać, zdecydował się na popisowy numer.
Sprawdź: Uważaj na czarny lód! To się dzieje, gdy na niego wjedziesz - WIDEO
Efekt był taki, że mężczyzna stracił panowanie nad pojazdem i z impetem wjechał z zaparkowane przy stacji auto, a następnie staranował dystrybutor. Nie minęła chwila, a samochód sprawcy wraz z dystrybutorem stanęły w ogniu. Zaraz po pojawieniu się pierwszych płomieni, sprawca szybko ulotnił się do budynku stacji, skąd wziął butelkę wody, aby ugasić pożar. Na całe szczęście na miejscu byli także inni świadkowie, którzy ruszyli z gaśnicami na ratunek.
Po kilku minutach na miejscu zjawiły się służby ratunkowe, które szybko ugasiły pożar. Niestety, ogień był na tyle silny, że z auta sprawcy, jak i ofiary, w którą wjechał, nie zostało za wiele. Jak poinformowali świadkowie, Clemente Torres — sprawca zamieszania — po interwencji strażaków jak gdyby nigdy nic ruszył w stronę domu. Na jego nieszczęście policja szybko do niego dotarła, a funkcjonariusze wyczuli od mężczyzny silny zapach alkoholu.
Zobacz: Brawurowo uciekał przed policją. Nie dał rady kończąc widowiskowo w rowie - WIDEO z POŚCIGU
Badanie alkomatem wykazało, że w chwili zdarzenia musiał znajdować się pod wpływem. Za spowodowane zniszczenia mężczyźnie grozi kara pieniężna w wysokości 25 tys. dolarów (ok. 97 tys. złotych). To jednak nie wszystko, ponieważ za jazdę pod wpływem mężczyźnie może grozić kara pozbawienia wolności.