W poważny konflikt z prawem, kierowcy i diagnosta wpakowali się na własne życzenie. Przegląd podbity "na lewo" okazał się być źródłem kłopotów, które czekają zarówno pracownika stacji kontroli pojazdów, jak i posiadaczy samochodów, którzy nie zamierzali udawać się swoim autem na ścieżkę diagnostyczną. Jak podaje autokult.pl, nieuczciwy diagnosta został aresztowany na 3 miesiące i grozi mu do 10 lat pozbawienia wolności. Podobne konsekwencje mogą zostać wyciągnięte wobec dwóch mężczyzn - "klientom" SKP również grozi długa odsiadka.
Polecany artykuł:
Sprawa diagnosty z Garwolina pokazuje nieprawidłowości związane ze stanem technicznym aut na polskich drogach. Choć często woła on o pomstę do nieba, rutynowego badania technicznego nie przechodzi zaledwie 2,46% pojazdów. W Niemczech jest to aż 20%, choć nie ulega wątpliwości, że auta u naszych zachodnich sąsiadów bynajmniej nie są mniej zadbane.
Łapówka źródłem kłopotów - nie tylko dla przyjmującego korzyść
Diagnosta za drobną "opłatą dodatkową" wpisywał pozytywny wynik, często nie widząc nawet kontrolowanego auta na własne oczy. Ta działalność sprawiła, że usłyszał on zarzuty przyjęcia korzyści majątkowej w związku z pełnieniem funkcji publicznej oraz poświadczenia nieprawdy. Zatrzymani w tej sprawie kierowcy również będą odpowiadać w sądzie i im także grozi 10 lat odsiadki.
Niezależnie od tego, czy obawiamy się konsekwencji za nielegalnie podbity przegląd, warto przemyśleć, czy gra jest warta świeczki. Kierowcy decydujący się wręczyć łapówkę za pozytywny wynik badania często pozostają bezkarni, do pierwszej kolizji, wypadku, potrącenia lub innego zdarzenia, które da się powiązać z niezadowalającym stanem technicznym pojazdu. Wtedy na własne życzenie pakujemy się w ogromne kłopoty.