Hyundai, we współpracy z organizacją Dekra i niemieckim magazynem AutoBild, zorganizował wydarzenie na niemieckim torze Lausitzring. Nie chodziło jednak o ryk silników, rywalizację i jak najkrótsze czasy okrążeń. Samochody poruszały się ze średnią prędkością 29-31 km/h. Myśleliście, że Nascar jest nudne?
Sprawdź: Z ekonomicznego sedana do charakternego zawadiaki. Debiutuje Hyundai Elantra N Line
Mowa oczywiście o Hyundaiach Kona Electric. Napędzane energią elektryczną crossovery ruszyły naładowane do pełna i jeździły po torze przez 3 dni, non stop. Przerwy ograniczono tylko do zamiany kierowców. Jak wyglądała 3-dniowa podróż?
Bez klimatyzacji i bez radia
Aby osiągnąć 1026 km samochodem, który wg normy WLTP powinien móc przejechać 449 km, trzeba zrezygnować z niemal wszystkich wygód. Kierowcy siedzieli w sunących powoli autach, głuchej ciszy i bez klimatyzacji. Światła? Tak, ale tylko wymagane prawnie dzienne LED-y. Brzmi jak świetna zabawa.
Pisaliśmy: W aucie na minuty znalazł kilkadziesiąt tysięcy złotych w żywej gotówce! Panek szuka właściciela
Prędkość 30 km/h wydaje się być niewielka nawet na drogach publicznych, a co dopiero na szerokim torze. Właśnie przez to musieli przejść uczestnicy tego nietypowego eventu. Te męczarnie dały odpowiedź na to ile tak naprawdę da się przejechać elektrycznym autem, gdy bardzo się postaramy i mamy ku temu sprzyjające warunki. Wszystkie Hyundaie biorące udział w "wyścigu" były seryjne i wyposażone w ogumienie o rozmiarze 215/55 R17. Czyżby dało się przebić ten wynik montując węższe opony?
Długie dystanse nie są domeną elektryków, ale teraz już wiecie, że dopóki wyprzedzają Was kolarze, możecie śmiało jechać na drugi z jednego na drugi koniec Polski.