To zdarzenie miało miejsce w piątek 18 grudnia tuż po godzinie 7.00. Na ul. Koronowskiej w Bydgoszczy zapalił się samochód dostawczy. Skierowani na miejsce funkcjonariusze zastali na poboczu płonący pojazd. 37-latek wysiadł z dostawczaka natychmiast po zauważeniu wydobywającego się dymu spod maski samochodu. Wezwani do interwenci strażacy ugasili pożar.
Przeczytaj też: Jechał potężnym Audi z promilami. Syreny i światła nie wystarczyły, by się zatrzymał
Właściciel pojazdu dostawczego także przyjechał na miejsce. Po zakończonej akcji gaśniczej policjanci bydgoskiego ruchu drogowego zainteresowali się skrzynią załadunkową. Kierowca oraz właściciel pojazdu zgodnie oświadczyli, że jest pusta, a przez pożar nie da się otworzyć drzwi z powodu awarii układu elektronicznego i centralnego zamka. Policjanci postanowili sami spróbować dostać się do wozu i zdołali tradycyjnie otworzyć drzwi kluczykiem. Dostawczak był wypełniony po brzegi kartonami. Znajdowało się w nich ponad 2900 plastikowych butelek (0,9 l) ze spirytusem. Alkohol nie miał polskich znaków akcyzy. Na tym towarze skarb państwa tracił blisko 140 tysięcy złotych.
W związku z tym odkryciem 37-letni kierowca busa został zatrzymany i przewieziony do komisariatu na Błoniu, gdzie usłyszał zarzuty dotyczące posiadania wyrobów spirytusowych bez wymaganych znaków akcyzowych oraz prowadzenia pojazdu bez uprawnień. Właściciel auta został ukarany 300-złotowym mandatem karnym za udostępnienie pojazdu osobie, która nie posiada uprawnień do kierowania pojazdemi mechanicznymi.