Białe BMW i3 od kilku dni stoi pod pałacem prezydenckim. Na drzwiach znalazły się napisy "elektromobilność w pałacu prezydenckim". Elektryczne auto zostało dostarczone przez warszawskiego dealera BMW Auto Fus.
Prezydent Andrzej Duda podpisując ustawę o elektromobilności wiedział co robi. Auta elektryczne będą mogły jeździć po buspasach, parkować na uprzywilejowanych miejscach, a kupujący zostaną zwolnieni z akcyzy. Biorąc pod uwagę fakt, że prezydent musi poruszać się opancerzonym pojazdem, który i tak nie stoi w korkach i porusza się w konwoju, powstają pytania: po co mu takie auto i kto faktycznie będzie nim jeździł?
Zobacz TEST: BMW i3 z baterią 94 Ah - cudak na kilowatogodziny
Mimo wysokiej ceny zaczynającej się od 165 tys. zł, od 4 lat BMW i3 jest najlepiej sprzedającym się autem elektrycznym klasy premium na świecie. Do napędu służy elektryczny silnik generujący 170 KM i maksymalny moment obrotowy 250 Nm, który dzięki charakterystyce silnika elektrycznego jest dostępny w pełnym zakresie obrotów. Auto przyspiesza od 0 do 100 km/h w 7,2 s, a na pełnym naładowaniu przejedzie około 200 km.
Niemiecka myśl techniczna
Biorąc pod uwagę "elektryczne" sny o potędze, marzenia o polskim samochodzie elektrycznym i milionie takich pojazdów na polskich drogach w ciągu najbliższych lat, krok w stronę elektryfikacji prezydenckiej floty wydaje się dobrym posunięciem. Są jednak dwa niewyjaśnione aspekty. Prezydent raczej nim jeździł nie będzie, chyba, że w ramach zabawy na terenie pałacu prezydenckiego. Druga kwestia to mocno rozdmuchany projekt Electromobility Poland, który od półtora roku jedynie wybrał wizualną koncepcję polskiego samochodu elektrycznego. Skoro chcemy promować Polskę na rynku pojazdów z alternatywnym źródłem napędu, dlaczego nie nie posadzimy prezydenta za kierownicą elektrycznej Syreny?
