Federacja twierdzi, że nie ma w Europie modelu, którego wyniki pokrywałyby się z zapewnieniami producentów. Jeszcze dekadę temu różnice wynosiły około 14%. Cztery lata temu było to prawie 30%. Dzisiaj to już ponad 40%.
Zobacz też: Europa zatruta przez 29 milionów diesli.
Firmy odpierają zarzuty, twierdząc, że badanie przeprowadzone przez Europejską Federację nie może być uznane za reprezentatywne. Opiera się bowiem na doświadczeniach i źródłach, które różnią się od wymagań stawianych przez prawo. Wystarczy powiedzieć, że znormalizowany standard NEDC stawia samochody przed takimi samymi wyzwaniami laboratoryjnymi, jednak w codziennej eksploatacji sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Samochód musi się przecież rozgrzać, kierowcy stoją w korkach, na wyniki ma też wpływ np. ciśnienie powietrza w oponach.
Rekordowe różnice pomiędzy katalogiem a rzeczywistością wynoszą w przypadku niektórych modeli nawet 50%. Dyrektor Federacji, Greg Archer, mówi wprost o okłamywaniu klientów. Największe rozbieżności dotyczą Audi, Mercedesa, Peugeota, Toyoty, Volkswagena czy Fiata.
T&E zauważyła również, że nie odnotowano żadnego postępu w kwestii poprawy wydajności nowych samochodów na drogach.