Do zeszłego roku najważniejszymi zaletami samochodów marki Dacia, należącej do grupy Renault, były przestronne wnętrze, duża pojemność ładunkowa, solidna konstrukcja, no i oczywiście bardzo przystępna cena. W nowym modelu, który wszedł do sprzedaży w krajowych salonach kilka miesięcy temu, jego konstruktorzy oprócz tego, że zawarli wszystkie dotychczasowe atuty, to jeszcze dużo bardziej zadbali o zewnętrzny wizerunek. Sandero, bo tak nazywa się nasz dzisiejszy bohater, otrzymał sylwetkę, która nosi podstawowe znamiona nowoczesnego hatchbacka.
Zewnętrzne wymiary auta plasują go na pograniczu wyrośniętych "maluchów" i mniejszych kompaktów, ale pod względem przestronności konkurenci z tej części rynku mu nie zagrażają. Wnętrze sandero skrojono na miarę możliwości, ale to wcale nie oznacza, że po spartańsku. Całkiem niezłej jakości wykładziny pokrywają nie tylko deskę rozdzielczą, ale i wewnętrzne powierzchnie drzwi. Żadnych gołych blaszanych połaci w środku. Równie przestronna jak przedział pasażersko-bagażowy jest komora silnika. To nie tylko ułatwia obsługę znajdujących się tam elementów, ale też ich ewentualną naprawę, a to nigdy nie jest bez znaczenia. Projektanci sandero uwzględnili także to, żeby w razie potrzeby dało się pokonać nim małe wertepy, bo tak często wyglądają nieutwardzone drogi, również u nas. W tym celu wyposażyli auto w całkiem spory prześwit.
W redakcyjnym teście nasi Czytelnicy mieli możliwość zapoznania się z najmocniejszą odmianą benzynową sandero, która w porównaniu do standardowej wersji wyposażenia miała jeszcze dodatkowo boczne poduszki powietrzne, klimatyzację, radio z CD/MP3 oraz obręcze kół wykonane ze stopu lekkich metali.