Z nagrania ciężko wywnioskować, czy kierowca BMW cały czas jechał na złamanie karku, czy była to chwilowa brawura. Niezależnie jak było na prawdę, w trakcie manewru wyprzedzania auto poruszało się zdecydowanie za szybko jak na warunki miejskie. Tylnonapędowe BMW E46 straciło przyczepność, a kierowca był zdany już tylko na los.
Zderzenie z betonowym słupem przy dużej prędkości nigdy nie kończy się dobrze. Na szczęście kierowcy udało się obrócić pojazd tak, że całą moc uderzenia przyjęła prawa strona konstrukcji, w wyniku czego auto dosłownie przecięło się na pół.
Jakimś cudem mężczyzna wyszedł z tego bez szwanku, niestety nie można tego powiedzieć o przystanku autobusowym i samochodach, w które przydzwoniło rozerwane BMW. Siła uderzenia była tak ogromna, że samochód przeleciał po maskach trzech zaparkowanych aut, całkowicie zgniatając Smarta, jak pudełko zapałek.
Fenomenem całego zdarzenia jest fakt, że roztrzaskane do granic możliwości auto było zarejestrowane w Polsce i miało warszawskie numery.