Dla policjantów z miejscowości Studzianna, w województwie łódzkim, poranek 10 maja zaczął się nietypowo. Dotarło do nich zgłoszenie, że BMW wjechało w przydrożną kapliczkę.
Zobacz także idiotyczne zachowanie szeryfa w Porsche - WIDEO - KLIKNIJ
Na miejscu nie zastano kierowcy ani pasażerów, ale szybko udało się ustalić, kto jest właścicielem auta. Okazał się nim być 21-latek, który stracił uprawnienia do kierowania pojazdami mechanicznymi. Początkowo twierdził on, że stracił panowanie nad autem i wjechał w przydrożną kapliczkę, ale w trakcie dalszych ustaleń okazało się, że ta wersja prawdopodobnie nie jest prawdziwa. Zebrane informacje i zabezpieczone na miejscu wypadku ślady wskazują, że BMW kierował 29-latek, który potwierdził swój udział w zdarzeniu. Co więcej, mężczyzna w trakcie zatrzymania był nietrzeźwy - badanie alkomatem wykazało ponad 1,7 promila alkoholu w organizmie.
Mężczyźni mieli ogromne szczęście, że wyszli z wypadku cało. Uderzona kapliczka runęła na samochód, przygniatając szybę przednią i fragment dachu. Rozbite BMW zawisło na gruzach i pozostało na miejscu zdarzenia, a kierowca i pasażer oddalili się w swoje strony. Faktyczny przebieg zdarzenia będzie ustalany w trakcie postępowania.