Malcolm Campbell był jednym z pionierów w dziedzinie bicia rekordów prędkości. Miał ich na koncie aż 9. Ostatni to przełamanie bariery 300 mil na godzinę (czyli prawie 485 km/h). Dokonał tego za kierownicą pojazdu o nazwie Blue Bird, który pod karoserią skrywał dwunastocylindrowy doładowany silnik lotniczy produkcji Rolls-Royce o pojemności 36,7 lita. To tyle co około 30 małych aut miejskich razem wziętych!
Campbell był brytyjskim kierowcą i dziennikarzem, który ma także na koncie cztery rekordy prędkości na wodzie. Jego pasję kontynuował syn Donald, któremu udało się poprawić aż 8 wyników na lądzie i wodzie.
Zobacz też: Jeździliśmy najlepszą rajdówką świata! - WIDEO
Jest jeszcze jedna rzecz, za którą wdzięczni są Campbellowi wszystcy miłośnicy ameykańskiej motoryzacji i bardzo szybkiej jazdy na wprost. Otóż to jego ekipa odkryła wyschnięte jezioro Bonneville w stanie Utah w USA. To właśnie miejsce zastąpiło plażę w Daytona, gdzie wcześniej odbywały się wyścigi i pobito większość rekordów prędkości.
80 lat później i ponad trzy razy szybciej
Malcolm Camplell przekroczył 300 km/h w 1935 roku. Dziś technologia pozwala na rozwinięcie prędkości ponad trzy razy wyższej. Obecnie trwają prace nad nowym rekordem. Pod kierownictwem Richarda Noble'a, który ma koncie rekord prędkości z 1983 roku, a teraz przymierza się on do nowej próby. Wybór padł na pustynię Hakskeen Pan w RPA, a celem Andy'ego Greena, który zasiądzie za sterami pojazdu Bloodhound SSC jest 1000 mil/h, czyli 1609 km/h. W pojeździe z silnikiem o mocy 135 000 KM.
Aby pobić rekord prędkości, kierowca musi spełnić zasadę ustaloną w 1914 roku. Chodzi o wykonanie dwóch przejazdów na określonym dystansie, na podstawie których jest wyliczana średnia prędkość.
Co ciekawe, od 100 lat w bicie rekordów zaangażowana jest firma Castrol. Na 38 rekordów prędkości na lądzie, jakie odnotowano od 1914 roku, ponad połowy dokonano pojazdami, które były smarowane olejem Castrol.