Agencja AFP powołuje się na raport przygotowany dla francuskiego ministerstwa gospodarki. Scenariusz oszustwa był typowy – elektronika wykrywała test homologacyjny, a wówczas silnik działał w zupełnie innym trybie. Takim, by auta śpiewająco zaliczały testy toksyczności. Niektóre źródła twierdzą, że o takim zagraniu wiedział też Carlos Ghosn, prezes zarządu.
Zobacz też: Volkswagen tworzy budżetową markę na wzór Dacii
Co więcej, kolejne informacje potwierdzają, że nie jest to jednorazowy wyskok marki, a oszustwa miały miejsce już od premiery Clio w 1990 roku! Niezależne testy również wskazują na znaczące różnice pomiędzy danymi katalogowymi a rzeczywistą emisją Clio IV czy Captura (o ponad 350%!) w przypadku dwutlenku węgla.
Renault oczywiście odrzuciło te oskarżenia, lecz giełda już zareagowała – akcje spółki straciły 3,2% wartości.
Problem zawyżonej emisji dotyczy nie tylko samochodów marki Renault – dostarczała ona przecież jednostki do Mercedesów, Nissanów czy Dacii.