Na warszawskiej Białołęce doszło do zdarzenia, w którym uszkodzony został Jeep Wrangler. Terenowe auto jest częścią floty Panek CarSharing - największego operatora car-sharingu w Polsce. Wrangler "na minuty" to atrakcja, z której przez jakiś czas nie będzie można korzystać. Wszystko przez nieodpowiedzialność i głupotę, jaką popisał się jeden z użytkowników.
Nowy Jeep został rozbity o drzewo, po tym jak kierowca zjechał w zarośla z utwardzonej drogi. Nie udało się jeszcze ustalić dokładnych okoliczności zdarzenia, ale z relacji świadków wynika, że kierujący Wranglerem zbiegł z miejsca wypadku i mógł być pijany.
Niezależnie od tego, czy te zeznania się potwierdzą, użytkownik usługi będzie musiał ponieść konsekwencje. Sprawca został już zidentyfikowany, a sprawą zajmuje się policja.
Z naszej strony na pewno obciążymy sprawcę za wszystkie uszkodzenia i będziemy egzekwować te kwoty. Mieliśmy już kiedyś sytuację uszkodzenia naszego Yarisa w Lublinie w podobny sposób. Zakończyła się ona całkowitym zapłaceniem za uszkodzenia.
- mówi Katarzyna Panek, rzecznik spółki PANEK S.A.
Na razie nie wiadomo dokładnie, ile będzie kosztować naprawa. Samochód jest obecnie w autoryzowanym serwisie, gdzie czeka na oględziny i wycenę naprawy. Jeep Wrangler to auto, które potrafi znieść wiele (testowaliśmy go - KLIKNIJ i SPRAWDŹ), ale w starciu z nieodpowiedzialnym kierowcą, nie ma aut niezniszczalnych.
Zapytaliśmy, czy po naprawie Jeep wróci na drogi jako część współdzielonej floty:
Jeep wróci do usługi. Zostanie naprawiony i będziemy chcieli, aby jak najszybciej mógł cieszyć innych użytkowników.
- zapowiada Rzecznik spółki.
Przygody, jakie spotykają samochody jeżdżące w car-sharingu sprawiają, że włos jeży się na głowie. Niestety, wciąż zbyt duża grupa użytkowników auta współdzielone traktuje jak pojazdy niczyje. Takie krótkowzroczne podejście sprawia, że tracą na tym wszyscy - zarówno klienci, jak i operatorzy car-sharingu.
WIDEO - tak radzi sobie w terenie Jeep Wrangler