Miejskie samochody z reguły dobrze radzą sobie w teście łosia. Zwinność w tej próbie zawdzięczają niskiej masie własnej. Zdolność do szybkiej zmiany kierunku jazdy zostaje poważnie zaburzona, gdy lekkie auto staje się elektrykiem, obciążonym akumulatorami. Taka sytuacja wystąpiła w Seacie Mii, który w elektrycznej odmianie kiepsko poradził sobie w teście łosia.
Sprawdź: To elektryczne Renault łapie się na państwowe dopłaty. Renault Zoe R135 Intens - TEST, OPINIA
Mii Electric to model bliźniaczy do Volkswagena e-Up! i Skody Citigo iV. Maluch napędzany prądem jest cięższy od swojego spalinowego odpowiednika o ponad 300 kg! Taka masa odcisnęła piętno na zdolności do sprawnego poruszania się po ciasnych zakrętach.
Dlaczego auta elektryczne miewają problemy w teście łosia?
Choć dzięki akumulatorom, środek ciężkości umieszczony jest niżej, a auto ma mniejszą tendencję do mocnych przechyłów, nadprogramowe kilogramy sprawiają, że układ jezdny nie zapewnia wystarczającej przyczepności. Masa jest zbyt duża, by dało się szybko i bez uślizgów zmienić kierunek jej poruszania.
Nie bez znaczenia jest także ogumienie. Wąskie, ekologiczne opony, które mają obniżać opory toczenia nie zawsze dobrze radzą sobie z dużym obciążeniem i łatwiej wpadają w poślizg, nawet na suchym asfalcie. Kiepskie opony na pierwszy montaż to bolączka wielu aut elektrycznych, które są obecnie na rynku.
Zobaczcie WIDEO z testu łosia Seata Mii Electric