Znana prawda głosi, że bus musi latać. Kradziony, czy też nie - dostawczak jest stworzony by robić duże przebiegi, a ten, który odnalazł się na przejściu granicznym w Dorohusku, na pusto przejechał aż 2600 km. Przyjechał on bowiem do naszego kraju aż z Andory i właśnie w Polsce miał opuścić Unię Europejską. Kontrola funkcjonariuszy Straży Granicznej z Nadbużańskiego oddziału ujawniła, że 46-letni obywatel Polski kierował kradzionym pojazdem.
Polecany artykuł:
Strażnicy Graniczni zatrzymali Fiata Ducato, który szykował się do wyjazdu za naszą wschodnią granicę. Na przejściu granicznym, kierowca zamierzał opuścić kraj i wywieźć całkiem świeżego, bo wyprodukowanego w 2020 roku busa na Ukrainę. Pojazd, który na terenie Andory został zgłoszony jako skradziony, miał nie byle jaką wartość, bo z uwagi na młody wiek, wyceniono go na 100 000 złotych.
W sprawie wszczęto postępowanie przygotowawcze. Polski kierowca pojazdu został przesłuchany w charakterze świadka, zaś Fiat Ducato trafił na służbowy parking. Szkoda, że gdy wróci do właściciela, będzie miał na liczniku ponad 2,5 tysiąca dodatkowych kilometrów...